Ford Mustang to prawdziwa ikona amerykańskiej motoryzacji. Ten pojazd, produkowany od roku 1964, rozpropagował klasę muscle car, będącą obok wersji pick up wizytówką amerykańskich dróg. Wydawało się, że wszechobecna ekologia zniszczy legendę muscle car, ale wtedy pojawił się On – Ford Mustang Mach-E.
Nadwozie SUV, a jednak prawdziwy Mustang
Klasyczny Ford Mustang to sportowy model o wymiarach (dł/szer/wys) – 4784/1916/1381 mm. Do tych proporcji należy dodać rozstaw osi wynoszący 2720 mm. Wszystko to sprawia, że mamy niski, szeroki model z dużymi zwisami i długą maską silnika. Aby zaakcentować, że jest to legendarny od ponad pół wieku Mustang, z przodu umieszczono emblemat pędzącego konia.
Czy klasyczny styl muscle car można zaadaptować do wersji SUV?
Gdy widziałem zdjęcia modelu Mustang Mach-E wydawało mi się to mocno naciągane. Jednakże gdy podszedłem do testowanego modelu, moja nieufność prysła. Wymiary modelu wynoszą 4713/1930/1624 mm. Tym samym zajmuje on taką samą powierzchnię jak klasyczny Mustang, a jest tylko znacznie wyższy. Ma także większy rozstaw osi, który wynosi aż 2987 mm.
Dodatkowo forma karoserii także nawiązuje do sportowego brata. Mustang Mach-E ma wyraźnie opadającą linię dachu i „niewidoczne drzwi tylne”, dzięki idealnemu spasowaniu powierzchni i braku klamki zewnętrznej. Podobne są także w obu wersjach formy reflektorów przednich i zespolonych lamp tylnych. Oczywiście z przodu i z tyłu umieszczono też identyczny znak pędzącego mustanga.
Mustang nowej epoki
Podchodzę do Mustanga Mach-E i… zaczynają się czary. Na ulicy obok samochodu pojawia się powitalny znak pędzącego mustanga, a na słupku drzwi rozbłyska szereg cyferek i umieszczone najniżej białe podświetlenie okrągłego guziczka. Wprawdzie wydaje się to magiczną sztuczką, ale po prawdzie jest to efekt zlokalizowania kluczyka przez samochód. Taka sama -chociaż nie tak efektowna- jest reakcja samochodów innych firm, które na powitanie wyświetlają nazwę marki lub hasło powitalne. W żadnym modelu nie ma jednak podświetlenia na słupku drzwi.
Czytaj jak Mustang Mach-E oczarował jury konkursu
Podchodzą zatem do samochodu i dostrzegam brak klamki. Jest wprawdzie wypustka na drzwiach, ale jej dotknięcie nie powoduje otwarcie drzwi. Dotykam zatem wspomniany podświetlony guziczek i drzwi się uchylają. Teraz wystarczy tylko pociągnąć za wypustkę i można je otworzyć (cyferki służą do kodowania samochodu).
Wnętrze, czyli maksymalna wielkość i komfort
Mustang Mach-E zwraca uwagę nie tylko innowacyjnymi technologiami i designem. We wnętrzu wrażenie robi także przestronność przestrzeni pasażerskiej.
Z przodu w Mustangu Mach-E nawet wysokie osoby korzystają z odpowiedniej przestrzeni nad głową oraz wokół nóg. Ponadto, przednie fotele w modelu Mach-E są w znacznej odległości od siebie, tak aby pomieścić szeroką konsolę środkową. Dzięki temu kierowca i pasażer czują się komfortowo, nie dotykając wzajemnie ramionami czy łokciami.
Dużą wagę w przypadku wielkości wnętrza ma oczywiście rozstaw osi. Wprawdzie Mach-E jest stylizowany na coupe, ale dzięki rozstawowi i zabudowie napędu ma zaskakująco dużo miejsca. Także z tyłu. miejsca na kolana czy nad głową wystarczy nawet dla wysokich osób. Dodatkową zaletą jest sporo miejsca na stopy pod przednimi siedzeniami i całkowicie płaska podłoga, co może być szczególnie ważne dla piątego pasażera.
Centralny ekran dotykowy zamiast przycisków
Wielkość wnętrza uzyskano dzięki płycie podłogowej o dużym rozstawie osi i kół, oraz baterii pod podłogą, umożliwiającą zabudowę płaskiej powierzchni. Jednakże nie tylko.
Stworzenie bardziej komfortowej i klarownej przestrzeni kierowcy, styliści zrealizowali także poprzez odpowiednią zabudowę wnętrza. W przypadku Mustanga Mach-E, odnosi się to m.in. do dużego, centralnie umieszczonego ekranu dotykowego, który łączy wiele elementów sterujących w jednym miejscu.
Ponadto, gładka deska rozdzielcza ze zintegrowanym głośnikiem jest najnowszym osiągnięciem w nieustannym dążeniu do zwiększenia przyjemności jazdy i długich podróży.
Dwa bagażniki dla pełnej funkcjonalności
Główny bagażnik Mustanga Mach-E, zlokalizowany z tyłu pojazdu, ma pojemność 402 litry. Dodatkowo Mach-E ma użyteczną podłogę bagażnika z regulacją wysokości. Pod nią właśnie Ford zdecydował się na swego rodzaju organizer, który pomieści mniejsze przedmioty, takie jak torba z przewodami do ładowania czy szczotka do odśnieżania samochodu. Dzięki temu potrzebne akcesoria zawsze mogą być w jednym, konkretnym miejscu.
Jeśli potrzebujemy większą ilość miejsca, oparcia tylnych siedzeń można składać w konfiguracji 60/40. Po złożeniu tylnych foteli maksymalna pojemność zwiększa się nawet do 1 420 litrów. Jako dodatkowe, praktyczne rozwiązania, w bagażniku zamontowano również kolejne gniazdo 12V oraz dwa haczyki na torby zakupowe.
Dodatkowo Mach-E może pochwalić się bagażnikiem z przodu o pojemności 81 litrów. To idealne miejsce np. na kilka toreb z zakupami, albo schowanie kabli do ładowania. Co równie ważne, ten bagażnik został tak zaprojektowany, że można w nim przechowywać choćby zabłocone buty, czy mokre ubrania. Ma on bowiem korek spustowy i bez problemu można go umyć. To dodatkowa zachęta do inspirujących wojaży Mustangiem Mach-E np. na łowiska, czy na niedostępne szlaki.
W drogę, czyli sprawdzam
Prezentowany Ford Mustang Mach-E miał baterię 98kWh (jest to wskaźnik brutto, wartość netto dla tej baterii wynosi 88 kWh). Była to największa bateria jaką dotychczas miałem w samochodzie elektrycznym i w związku z tym największy zasięg. Wg WLTP, samochód Mustang Mach-E ma z tą baterią zasięg 610km.
Byłem zachwycony taką wartością, ale odbierając model, ze zdziwieniem zobaczyłem, że na wyświetlaczu samochodu mam zasięg 380 km. Wskaźnik naładowania baterii pokazał zaś 100 %.
Okazało się jednak, że testowany model ma na tej baterii zasięg 540 km. Była to bowiem wersja z napędem na cztery koła, a sprawdzając dane, byłem przekonany, iż do testu otrzymam wersję z napędem tylnej osi. Dodatkowy spadek zasięgu wynikał zaś ze spadku temperatury otoczenia.
„Elektryk” i temperatura
Niestety niższa temperatura (podczas odbierania samochodu było minus trzy stopnie C) wiąże się ze spadkiem zasięgu. Bierze się to zarówno z ograniczeń pojemności baterii, jak również z konieczności używania dodatkowych urządzeń. Jak widać na prezentowanym zdjęciu, podczas krótkiego przejazdu 21,8 km (jazda była rano, a w nocy był mróz minus pięć stopni Celsjusza) energia pobrana z baterii akumulatorowej, tylko w 57 procentach służyła napędowi kół. Reszta ta zasilanie nagrzewnicy i dodatkowych urządzeń. Tutaj warto podkreślić, że system wskazań zużycia w Mustangu Mach-E, jest najlepszy spośród dotychczas poznanych elektryków VW, Skody, Mazdy, Nissana, czy Renault. Dowodem poniższe zdjęcie.
Wracając zaś do testowanego samochodu, to zasięg 380 km okazał się jak najbardziej prawdziwym. Mojej jeździe z Warszawy do Krakowa towarzyszyło zachmurzone niebo i opady mżawki. Tym samym, wycieraczki cały czas pracowały, a temperatura wymuszała pracę ogrzewania. W efekcie, po przejeździe trasy 316 km, na wyświetlaczy zobaczyłem dostępny zasięg 38 km.
Warto przy tym zauważyć, że w testowanych niedawno modelach grupy VW (wrzesień VW ID4 i listopad Skoda Enyaq), faktycznie spadek zasięgu pomiędzy tymi dwoma miesiącami to ok. 100 km. Sądzę więc, że prezentując test w miesiącach letnich ukażemy znacznie lepsze oblicze Forda Mustanga Mach-E.
O reakcji na temperaturę najlepiej świadczy fakt, że po pełnym naładowaniu pojazdu, gdy rano było minus siedem stopni, zasięg wynosił tylko 344 km…
Jazda – sportowa dusza i głośność ducha
Najwspanialsze w modelu jest jednak to, że podczas jazdy jest to prawdziwy Ford Mustang. Testowany Mach-E miał silnik o mocy 351 KM (generujący moment obrotowy – 580 Nm), napęd na cztery koła i ciężką baterię trakcyjną umieszczoną centralnie w podłodze. Wszystko to sprawiało, że model zdawał się być przyklejonym do drogi zarówno na suchej, jak i na ośnieżonej nawierzchni (choć tutaj przyznaję, że sprawdzałem jedynie swobodę jazdy, a nie przyczepność przy sile odśrodkowej). Do tego, prędkość maksymalna to 180 km/h, a przyspieszenie 0-100 km/h zajmuje tylko 5,8 sek. (dane producenta).
Te wszystkie sportowe doznania są zaś bezgłośne. W spalinowym modelu Mustanga mamy bowiem fantastyczny dźwięk silnika V8, drgania nadwozia podczas dodawania gazu na postoju, czy ryk silnika, gdy zmuszamy innych do wąchania naszych spalin. Tutaj mamy tylko fantastyczną ciszę…
W modelu Ford Mustang Mach-E mamy wprawdzie ogromne przyspieszenie, widzimy zdziwione miny kierowców obok, a wokół panuje cisza, w której słychać tylko delikatny szum opon.
Tankowanie, czyli styl życia
W tej chwili dochodzimy do największego problemu, jaki mam podczas testu wersji elektrycznych. Problemem jest czas, jaki poświęcam przy słupku do ładowania.
Karta GreenWay (zazwyczaj tę kartę mamy w autach testowanych) gwarantuje naładowanie z wykorzystaniem 1 kWh za kwotę 1,39 zł. Tym samym zużycie w mieście 23 kWh/100 km, to koszt ok. 32 złotych. Biorąc pod uwagę obecne ceny paliw, jest to ok 6 l/100km. Gdyby był to klasyczny model spalinowy, zużyłby z pewnością ok 10-12 l/100 km.
Czas ładowania testowanego Forda Mustanga Mach-E od 0 do 100 %, w przypadku tej ładowarki, trwałby jednak ok. 90 minut.
W celach poznawczych, by test był pełny, wykorzystywałem domową instalację 230V. Ładowanie jest proste i bezproblemowe, jak w przypadku smartfona lub tabletu. Wystarczy podłączyć auto do domowego gniazdka elektrycznego o mocy 230V za pomocą dołączonego do wyposażenia standardowego, uniwersalnego kabla. Godzina ładowania zwiększała zasięg o około 11 km.
Jest też znaczna różnica cenowa. Z domowego gniazdka jedna kWh kosztuje mnie w najdroższej taryfie 55 groszy, czyli 100 km przejechanych w mieście wychodzi za 12,65 zł. Zatem byłoby to, przy obecnych cenach paliwa, nieo ponad 2 l/100 km. Przypominam, że taki model spalinowy zużywałby ok 10-12 l/100km.
Ładując akumulatory pod domem wkroczyłem w fazę „życia z samochodem elektrycznym”. Polegało to na tym, że podjeżdżając do domu od razu podłączałem zasilanie. W efekcie nawet chwilowe przebywanie w domu, było równoznaczne z uzyskiwaniem nieco większego zasięgu.
Wallbox, czyli efektywne wykorzystywanie własnego źródła prądu
Mustang Mach-E ma w wyposażeniu standardowym dwa kable służące do ładowania. Każdy klient dostaje uniwersalny przewód do użytkowania w domu oraz drugi, który posłuży na stacjach publicznych, gdzie występuje prąd zmienny. Osobom, które nie eksploatowały „elektryka”, może się to wydać dziwne, gdyż stacje ładowania mają swoje kable i złącza. Niestety, nie wszystkie. Zwłaszcza te o mniejszych mocach ładowania, często są tylko skrzynkami, które mają jedynie gniazda łączące. Dlatego użytkownicy tego SUV-a otrzymują zestaw na każdą okazję.
Najbardziej optymalnym sposobem ładowania Mustanga Mach-E jest jednak korzystanie z domowego prądu 230V. Ponieważ, jak wspomniano powyżej, w ciągu godziny ładowania, zwiększymy zasięg o ok 11 km (w czasie testu wskazanie było 8km), a naładowanie do 100% trwa ok 40 godzin, musimy zakupić dedykowaną ładowarkę Ford Wallbox (moc do 11 kW).
Oferuje ona zdecydowanie krótszy czas, niż wspomniane już gniazdko domowe. Podłączenie na ok 8 godzin zapewnia nawet do 610 km zasięgu lub dodatkowe 55 km w ciągu godziny. Ponadto ładowarka jest kompatybilna z aplikacją FordPass, dzięki czemu użytkownik może zdalnie zarządzać harmonogramem uzupełniania energii tego elektrycznego SUVa.
Warto też zauważyć, że koszt 1 kWh z gniazda Wallbox jest identyczny jak z gniazdka 230V. Tak więc kupując model elektryczny zdecydowanie warto dokupić domową ładowarkę Wallbox (cena Ładowarki Ford Walboxto 2890 zł).
Dla kogo?
Prezentowany Ford Mustang Mach-E to to wersja dla miłośników prawdziwego sportowego Mustanga (przyspieszenie 0-100 km/h zajmuje jedynie 5,8 sek), wersji o najnowszych technologiach i dla osób ceniących ekologię oraz ekonomiczną eksploatację.
Jedynym wymaganiem dla osób mających te cechy jest odpowiednie konto bankowe. Pojazd w testowej wersji kosztuje bowiem 293 300 zł
Bogusław Korzeniowski