Nie będę rzecz jasna pisał o technikach łączenia w Mitsubishi Outlanderze. Ten japoński SUV jest po prostu znakomitym łącznikiem pomiędzy kompaktowym Lancerem a terenowym Pajero. Tę funkcję spełnia lepiej, niż można by się spodziewać.
Mówi się, że kompromisy są słabe. Zgadzam się. Rozumiem jednak ideę kompromisu. Jeśli chcesz auto, które poradzi sobie w niewymagającym terenie, a na szosie nie różni się od zwykłego samochodu osobowego, to co w tym złego? Mitsubishi serwuje kompromis łączący cechy terenowego Pajero z kompaktowym Lancerem i nazywa go Outlanderem. Jak pokazują wyniki sprzedaży, kompromisy sprzedają się najlepiej.
Pajero jest drogie i wielkie, ale Lancer mógłby być zbyt mały. Outlander idealnie trafia w gusta rodzin potrzebujących czegoś pomiędzy. Kiedyś tym czymś były samochody klasy średniej, zwłaszcza w wersji kombi. Później minivany. Dziś już nikt takich samochodów nie potrzebuje, bo pojawiła się klasa SUV – idealnie kompromisowe rozwiązanie.
Zalet cała masa. Wyższy prześwit to zawsze był atut, ale auto osobowe z dużym prześwitem wygląda tragicznie. Natomiast terenówka, a nawet pseudoterenówka prezentuje się bojowo. Wyższy prześwit to także wyższa pozycja za kierownicą, czyli lepsza widoczność. Napęd na cztery koła w samochodach osobowych udowodnił swoją przewagę już w latach 80. a przestrzeni nigdy za wiele.
Jeśli spojrzeć na Outlandera – pod względem stylistyki niewiele różni się od Lancera, jeśliby powstało na jego bazie kombi. Po ostatnim liftingu Outlander dostał nową twarz, która w terminologii Mitsubishi nazywa się Jet Fighter. Mnie się ona nie podoba, znacznie bardziej lubiłem poprzednią. Przypominała L200, dzięki czemu pasowała do stylu pseudoterenówki. Teraz przód sprawia wrażenie, jakby doklejono mu gębę Lancera – jakoś sztucznie.
Oczywiście wygląd to kwestia gustu, ale Outlanderowi trudno odmówić męskiej prezencji. Większość SUV-ów wygląda tak, jakby stworzono je dla matek wożących dzieci do szkoły. Outlander zalicza się do tych nielicznych, w których mężczyzna nie będzie czuł się tak, jakby pożyczył je od żony.
Jak się okazało, Outlander był na tyle dobrym autem, że posłużył jako baza dla pierwszych francuskich SUV-ów – Citroena C-Crosser i Peugeota 4007. W zamian Mitsubishi dostało nowoczesnego diesla, który uzupełnił gamę o coś mocniejszego od 2-litrowego silnika VW. Jednak Mitsubishi uznało, że to jeszcze nie to i po chwili do oferty trafił mocniejszy diesel własnej konstrukcji, z systemem zmiennych faz rozrządu MIVEC, o mocy 177 KM. I faktycznie – to jest to.
Chyba głównie dzięki silnikowi tak dobrze jeździło mi się Outlanderem. Konstrukcja jest typowa dla nowoczesnych diesli. Common Rail, mała pojemność, mocna turbina. Efekt? Przy bardzo niskich obrotach nie dzieje się nic. Jednak gdy turbina złapie powietrze, ciąg momentu obrotowego jest niesamowity. Samochód przyspiesza jak odrzutowiec i tylko niewielki zakres obrotów ogranicza jego zapędy do bycia odpowiednikiem terenowej rajdówki.
To znacznie lepsza jednostka od silnika PSA. Różnica mocy wynosi tylko 21 KM na korzyść silnika Mitsubishi. Moment obrotowy (380 Nm) jest identyczny i osiągany przy tych samych obrotach (2000). Więc o co chodzi?
Wystarczy rzut oka na wykres momentu i wszystko staje się jasne. Zakres obrotów dla wartości 350 Nm w silniku PSA wynosi 1700-2500, a dla silnika MIVEC od 1600 do 3600 obr./min. Jaki jest więc sens posiadania dwóch podobnych diesli w ofercie?
Silnik od PSA to opcja dla tych, którzy chcą mieć Outlandera z automatem. Natomiast 2,2 l MIVEC będzie dobry dla kierowców z domieszką ON we krwi. Do tego spalanie w granicach 7-8 l/100 km wydaje się żartem przy takiej dynamice.
To wspaniałe, co czynią ogromne pokłady momentu obrotowego z tym autem. Przedni napęd dla tej jednostki nie wystarczy do rozpędzania. Najlepiej jeździć w trybie AUTO. Tryb LOCK polecam tylko do jazdy w terenie, gdy potrzeba stałego napędu na wszystkie koła.
Na zwykłych szutrówkach nie daje dobrego wyczucia i stwarza nadmierną podsterowność. Co prawda nie jest to pełna blokada sprzęgła, a jedynie stały podział napędu pomiędzy osie, ale działa w miarę skutecznie, dopóki jedno z kół tylnych całkowicie nie straci przyczepności.
Outlander jest prawdziwym pożeraczem polskich dróg. Napisałbym bezdroży, ale moglibyście mnie nie zrozumieć. Polskie odcinki specjalne, zwane drogami trzeciej kategorii, to środowisko Outlandera. Dziury i wyboje nie robią na nim większego wrażenia, a sznury samochodów jadących za PKS-em połyka w mgnieniu oka. Włączasz 4 bieg, gaz w podłogę i już jesteś tam, gdzie chciałeś być przed chwilą. Elastyczność jest fantastyczna, ale skrzynia wcale nie utrudnia szybkiej zmiany biegów. Sześciostopniowa przekładnia jest świetnie zestrojona z tą jednostką.
Wjazd na odcinki szutrowe niewiele zmienia. W trybie AUTO Outlander ma niemal taką trakcję jak na asfalcie, a zimówki o wysokim profilu może nie prezentują się sportowo, ale świetnie pochłaniają wszystko, po czym przejadą. Szybkość na szutrach bardziej zależy od przełamania własnych lęków niż możliwości auta. Zawieszenie pracuje głośno, ale robi swoje.
Na drogach asfaltowych może przeszkadzać jego miękka praca i dość spore przechyły. Jednak ma to zaletę, bo wtedy samochód jest bardziej idiotoodporny. Prędzej się przestraszysz, niż przesadzisz z szybkością w zakręcie, jak w przypadku twardych SUV-ów na niskoprofilowanym ogumieniu. Outlander daje czucie i komfort zarazem, nie zniekształcając obrazu rzeczywistego stanu nawierzchni.
Właściwie mógłbym tu skończyć, bo jazda tym samochodem to duża przyjemność, ale nie wspomniałbym o innych zaletach Outlandera i wadach zarazem. Mam na myśli ogromną przestrzeń pasażerską, choć projektanci wnętrza nie ustrzegli się kilku niedociągnięć.
Dzięki temu, że styliści nie zaokrąglali tyłu auta, do dyspozycji jest ogromna przestrzeń bagażowa, a wszyscy pasażerowie mają zapewnione komfortowe warunki podróżowania. Pięć osób i 774 l bagażu to jeden z najlepszych wyników w klasie. Co więcej, dostęp do przestrzeni bagażowej jest bardzo łatwy, praktyczny.
Do bagażnika można się dostać na dwa sposoby. Aby umieścić w nim lżejsze rzeczy, wystarczy otworzyć klapę i wrzucić je ponad wysokim progiem. Gdy mamy coś cięższego, otwieramy dolną część klapy, która może unieść 200 kg obciążenia, co ułatwia wsunięcie przedmiotu. Może też ona służyć jako ławeczka na pikniku lub stolik.
Na przednich fotelach miejsca jest pod dostatkiem. Jednak nie spotkałem się jeszcze z autem tej wielkości, w którym można posadzić 3 osoby na tylnej kanapie i wszystkie będą zadowolone. Niewiele jest średniej klasy SUV-ów z taką ilością miejsca na nogi.
Pozycja kierowcy jest wzorcowa. Nie mam też zastrzeżeń do ergonomii. Fotele są bardzo wygodne i dobrze podpierają na zakrętach. Obawiałem się, że będzie problem z widocznością, ale sprawę rozwiązuje kamera cofania, o której za chwilę. Przyciemniane boczne szyby świetnie kryją to, co dzieje się wewnątrz auta, nie ograniczając zbytnio widoczności.
Konstruktorzy Mitsubishi byli tak zauroczeni wygospodarowaną przez siebie przestrzenią, że postanowili dorzucić klientom bezużyteczną ławkę w bagażniku, na której nigdy nikt nie usiądzie. Samo jej rozkładanie, w teorii proste, może doprowadzić do szału. Ale siedzenie na niej to już skandal, bo nie można zapiąć pasa.
To znaczy da się, ale tylko wtedy, gdy nikt na niej nie siedzi. Można próbować jechać bez pasa i wtedy jakoś się przeżyje niewielki dystans, co sprawdziłem osobiście… zapraszając do testu dwie przyjaciółki. Podobno frajda jest, ale tylko do momentu, gdy nie jedzie się po polnej drodze. Wierzę im na słowo.
Gdy rozkładałem tę śmieszną ławeczkę, okazało się, że Outlandera wykończono nieco niechlujnie w miejscach, które są niewidoczne. Uważniej się więc przyjrzałem takim miejscom. Niestety, znalazłem kilka takich niedociągnięć.
Już do niektórych materiałów można mieć zastrzeżenia, ale ja nie jestem wybredny, więc uznaję je za przeciętne. Mieszek drążka zmiany biegów wygląda według mnie gorzej niż akcesoria tuningowe ze stacji paliwowej. Zamiast go ładnie obszyć, wymyślono sprytne zapięcie na guzik, które ciągle się rozpina. Gałka się kręci, a całość wygląda tandetnie.
Zamiast obok wyłączników czujnika cofania i kontroli trakcji wstawić chociaż zaślepkę, pozostawiono otwór, jakby wyrwano jakiś przycisk. Podsufitka nad głową kierowcy złożona jest tak, że pierwszy bardziej dociekliwy celnik natychmiast zarządzi całkowitą rozbiórkę auta, aby odnaleźć ukryte papierosy. Panowie z Mitsubishi, nie pasuje to do auta za 150 000 zł.
Aby odwrócić uwagę od niechlujstwa, Outlandera wyposażono w kilka fajnych rozwiązań, więc kierowca nawet podczas postoju nie będzie się nudził. Nie będę pisał o mnogości schowków i uchwytów, bo wydaje mi się to zbędne – jest tego mnóstwo. Wyjątkowo spodobał mi się natomiast Mitsubishi Multi Communication System. Jest to wielofunkcyjna stacja multimedialna z 7-calowym monitorem, podłączona do głośników Rockford Fosgate, dzięki której spędziłem wiele miłych chwil na parkingu.
Nie jestem melomanem, ale jakieś tam kino domowe mam. Ogólnie nie obchodzą mnie takie gadżety, byle muzyka brzmiała w miarę dobrze. Natomiast dźwięk audio Outlandera naprawdę mnie urzekł. Choć centrala sterująca wygląda przerażająco dla kogoś, kto lubi mieć tylko dwa pokrętła i 4 guziki, to okazała się bardzo łatwa w obsłudze. Do tego dzięki możliwości odtwarzania DVD w kolejce do myjni obejrzałem kilka scen swojego ulubionego filmu. Wspaniała sprawa, szkoda tylko, że nie można oglądać filmów podczas jazdy. Przecież kierowca to niejedyna osoba w aucie.
To oczywiście nie wszystko. Jest kamera cofania, która w połączeniu z czujnikami bardzo ułatwia parkowanie – bądź co bądź – sporym autem. Czujniki nie głupieją z byle powodu, a specjalne linie na obrazie z kamery pozwalają ustawić się dosłownie z centymetrową dokładnością.
W funkcjach komputera dotyczących jazdy można sprawdzić spalanie z jakimiś tajemniczymi wykresami, przebiegi, prędkości, a nawet czasy okrążeń wraz z ich długością i spalaniem na poszczególnych międzyczasach. Oczywiście nie zabrakło nawigacji – mogłaby ona mówić po polsku, ale nie ma co marudzić. Działała całkiem nieźle, lepiej niż drogie palmtopy, które mają wszystko, a niewiele potrafią.
Lista wyposażenia jest długa. Bardzo przydatnym rozwiązaniem jest system doświetlania na zakrętach. Same światła biksenonowe czynią dzień z nocy, a w tak dużym aucie doświetlenie na leśnych skrzyżowaniach sprawdza się znakomicie. Poza tym są wielofunkcyjna kierownica, tempomat, elektryka i klimatyzacja i masa poduszek powietrznych, co w nowoczesnym aucie klasy SUV wydaje się obowiązkowe.
Auto testowe kosztuje niewiele ponad 150 tys zł. Jest to wersja Intense+ za 134 290 zł, wzbogacona w lakier metaliczny za 2650 zł i Mitsubishi Multi Communication System, za który trzeba dopłacić 13 887 zł. Zbliżoną cenę ma porównywalnie wyposażony Nissan X-Trail, podejmując decyzję na pewno trzeba się więc zastanowić.
[plusminus]
+Przestronność
+Bagażnik
+Silnik
+Zawieszenie
+Wyposażenie
-Jakość wykonania wnętrza
[/plusminus]
Testowany egzemplarz: | Mitsubishi Outlander 2,2 DI-D Intense+ |
|
Silnik i napęd |
||
Układ i doładowanie: | R4, turbo | |
Rodzaj paliwa: | ON | |
Ustawienie: | poprzeczne | |
Rozrząd: | 16V | |
Objętość skokowa: | 2268 cm3 | |
Moc maksymalna: | 177 KM przy 3500 rpm | |
Moment maksymalny: | 380 Nm przy 2000 rpm | |
Objętościowy wskaźnik mocy: | 78 KM/l | |
Skrzynia biegów: | 6-stopniowa, manualna | |
Typ napędu: | AWD, dołączana tylna oś poprzez sprzęgło wielopłytkowe | |
Hamulce przednie: | tarczowe, wentylowane | |
Hamulce tylne: | tarczowe | |
Zawieszenie przednie: | Kolumna MacPhersona | |
Zawieszenie tylne: | Multilink | |
Układ kierowniczy: | Zębatkowy | |
Średnica zawracania: | 10,6 m | |
Koła, ogumienie przednie: | 215/70 R16 | |
Koła, ogumienie tylne: | 215/70 R16 | |
Masy i wymiary |
||
Typ nadwozia: | SUV, kombi | |
Liczba drzwi: | 5 | |
Masa własna: | 1705 kg | |
Stosunek masy do mocy: | 9,6 kg/KM | |
Długość: | 4665 mm | |
Szerokość: | 1800 mm | |
Wysokość: | 1720 mm | |
Rozstaw osi: | 2670 mm | |
Rozstaw kół przód/tył: | 1540 mm | |
Prześwit (przód/tył): | 178 mm | |
Pojemność zbiornika paliwa: | 60 l | |
Pojemność bagażnika: | 774 l | |
Specyfikacja użytkowa |
||
Przestrzeń ładunkowa (dł./szer./wys.): | bd | |
Ładowność maksymalna: | 625 kg | |
Maksymalna masa holowanej przyczepy: | 2000 kg | |
Głębokość brodzenia: | 400 mm | |
Kąt natarcia: | 21 stopni | |
Kąt zejścia: | 21 stopni | |
Kąt rampowy: | 19 stopni | |
Kat przechyłu: | bd | |
Osiągi
|
||
Katalogowo: | ||
Przyspieszenie 0-10 km/h: | bd | |
Przyspieszenie 0-20 km/h: | bd | |
Przyspieszenie 0-30 km/h: | bd | |
Przyspieszenie 0-40 km/h: | bd | |
Przyspieszenie 0-50 km/h: | bd | |
Przyspieszenie 0-60 km/h: | bd | |
Przyspieszenie 0-70 km/h: | bd | |
Przyspieszenie 0-80 km/h: | bd | |
Przyspieszenie 0-90 km/h: | bd | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 9,8 s | |
Przyspieszenie 0-110 km/h: | bd | |
Przyspieszenie 0-120 km/h: | bd | |
Droga hamowania 50-0 km/h | bd | |
Droga hamowania 100-0 km/h | bd | |
Prędkość maksymalna: | 200 km/h | |
Kąt przechyłu nadwozia dla 0,5 g: | bd | |
Zużycie paliwa (miasto): | 8,1 l/100 km | |
Zużycie paliwa (trasa): | 5,6 l/100 km | |
Zużycie paliwa (mieszane): | 6,5 l/100 km | |
Emisja CO2: | bd | |
Test zderzeniowy Euro NCAP: | 4 gwiazdki | |
Cena |
||
Testowany egzemplarz: | 150 827 zł | |
Model od: | 79 790 zł | |
Wersja silnikowa od: | 125 000 zł |
Zobacz także:
Mitsubishi Pajero 3,2 DI-D – cywilny król Dakaru [test]
Mitsubishi Lancer Sportback 1,8 – samuraj bez miecza? [test]