W 2007 roku na targach motoryzacyjnych w Tokio Nissan zaprezentował następcę słynnego Skylinea, model GT-R R35. Jak się okazało, auto nie było typowym japońskim coupe, ale inteligentnym stworem, który pożera supersamochody. Jak dzisiaj wygląda jego pozycja na tle konkurencji?
Nissan GT-R jest wyjątkowym autem. W przeciwieństwie do poprzedników GT-R nie bazuje na czterodrzwiowym sedanie – to całkowicie oryginalna konstrukcja, którą przykrywa aerodynamiczne nadwozie z wygodnym, bardzo prostym wnętrzem z dużym monitorem LCD skierowanym w stronę kierowcy, na którym wyświetlane są obecne parametry pojazdu.
Pod maską drzemie jednostka V6 o pojemności 3,8 litra, którą wspomagają dwie turbosprężarki. Dzięki temu w obecnej wersji GT-R ma moc aż 530 KM oraz 612 Nm momentu obrotowego. Spory zestaw koni mechanicznych jak na auto z nadwoziem coupe.
Właśnie typ nadwozia jest chyba największą zaletą GT-Ra. Inne auta legitymujące się porównywalnymi osiągami są rasowymi supersamochodami, które wariują w mieście zupełnie jak Bear Grylls w McDonaldzie. Ogromny silnik V8 za plecami kierowcy, problemy z chłodzeniem, niewygodna pozycja za kierownicą, beznadziejna widoczność, gigantyczne spalanie i masa problemów na każdym kroku.
Oczywiście, supersamochody mają rewelacyjne osiągi i świetnie spisują się na torze wyścigowym, a GT-R? Pierwsza setka w 3,046 sekundy, prędkość maksymalna 315 km/h. To oznacza, że dwudrzwiowe i wygodne coupe przyspiesza szybciej od BMW M3, Ferrari 458 Italia, Porsche 911 Turbo S, Lamborghini Gallardo LP570-4.
Ile trzeba zapłacić za japońskiego killera supersamochodów? Ceny Nissana GT-R rozpoczynają się od 434 190 zł. W zamian za to dostajemy auto w wersji Premium Edition i na dobrą sprawę nie musimy dopłacać już za żadne superwyposażenie. System HDD Music Box z dyskiem twardym o pojemności 30 GB mamy w standardzie, podobnie zresztą jak nawigację GPS z funkcją rozpoznawania głosu, system nagłośnienia Bose z 11. głośnikami czy zestaw Bluetooth.
Przykładowo, za Audi RS5 z podobnym wyposażeniem zapłacimy grubo ponad 400 000 zł, mimo że w podstawowej wersji samochód z Zuffenhausen kosztuje 368 300 zł. Jednak to nie wszystko – GT-R dostępny jest także w wersji Black Edition.
Za 438 700 zł, czyli raptem kilka tysięcy złotych więcej, dostajemy jeszcze częściowo skórzane fotele Recaro w kolorze czarnym z czerwonymi wstawkami. Jednak jakaś lista dodatków musi być, u Nissana są to tylko drobne akcesoria za naprawdę niewielkie pieniądze.
Czarna plandeka na samochód kosztuje 1437 zł, zestaw dywaników 458 zł, czujniki parkowania przednie oraz tylne 634 zł, kamera cofania – 3267 zł. To wszystko. Załóżmy jednak, że ktoś nie chce supersamochodu za cenę blisko miliona złotych, bo mniej więcej tyle kosztuje Gallardo czy Italia, ale ma do wydania 450 000 zł.
Również pod tym względem Nissan nie ma sobie równych. BMW M3 Coupe kosztuje 328 200 zł. Po dopłaceniu za wyposażenie, które standardem zrówna go z Nissanem GT-R, cena auta wzrasta do około 360 000 zł. Nadal sporo taniej od GT-R. Jednak BMW przyspiesza do pierwszej setki w czasie nieco poniżej 5 sekund i osiąga prędkość maksymalną ograniczoną elektronicznie do 250 km/h.
Mercedes? C63 AMG nadal sporo wolniejszy. SLS? Nie dość, że wolniejszy, to dwukrotnie droższy. Teraz największa konkurencja, czyli Porsche. Za cenę porównywalną z Nissanem GT-R możemy kupić jedynie Carrerę Coupe, która przyspiesza do pierwszej setki w 4,9 sekundy.
Jedynymi autami, które mogą konkurować z Nissanem pod względem stosunku ceny do osiągów, są lekkie bolidy w stylu Ariela Atoma, KTMa X-Bow czy Caterhama, Jednak żaden z nich nie ma automatycznej klimatyzacji, nawigacji GPS czy skórzanych foteli. GT-R jest po prostu bezlitosny dla konkurencji.