W 2002 roku Nissan Micra K12 był prawdziwą rewolucją w tym modelu. Jednym od razu przypadł do gustu, zwłaszcza paniom. Inni uznali go za samochód brzydki, przypominający żabę. Z czasem przekonał do siebie ten japońsko-francusko-angielski twór i nadał kształt kolejnej generacji.
Samochód przykuwa uwagę swoją niecodzienną i bardzo odważną stylistyką, choć z nie do końca proporcjonalnym kształtem. Jak na swoje rozmiary jest nieprzeciętnie wysoki, a ogólnie mocno urósł w stosunku do poprzednika, kultowego K11. Co ciekawe, tylko na długość samochód stał się krótszy o 10 mm, ale przybyło szerokości i wysokości. Warto podkreślić, że nowa Micra powstała we współpracy Nissana i Renault, a była produkowana w Wielkiej Brytanii. Tak też jest zresztą po dziś dzień.
Nissan Micra K12 występuje w trzech wersjach nadwozia. Najpopularniejszą jest odmiana pięciodrzwiowa, trochę za nią trzydrzwiowa, a najrzadziej na drogach spotykamy połączenie kabrioletu i coupe. Ten ostatni to klasyczny, dwuosobowy fun car.
Wielką zaletą samochodu, zwłaszcza w porównaniu z poprzednikiem jest bardziej przestronne wnętrze. Dobrze poczują się tu zwłaszcza osoby o wysokim wzroście, którym na pewno nie zabraknie przestrzeni nad głowami – chyba że z tyłu. Micra K12 stała się więc pełnowartościowym autem czteroosobowym, a ciekawym rozwiązaniem jest przesuwana tylna kanapa. Przesuwając ją maksymalnie w przód, można powiększyć bagażnik z 251 do 371 litrów. Z praktycznych rozwiązań jest także schowek w przednim fotelu pod poduszką siedziska. Co łączy małego Nissana z Renault?
Przede wszystkim płyta podłogowa, którą dzieli z modelem Clio. Zawieszenie stanowi prosta konstrukcja z belką skrętną tylnej osi. Jest to trwałe rozwiązanie, ale niekiedy dochodzą z niej hałasy w postaci skrzypienia. Winne są najczęściej gumy belki lub podkładki pod amortyzatory. Z przodu poza tradycyjnym w kolumnie MacPhersona zużyciem sworzni wahaczy i łączników stabilizatora, dość szybko zużywają się górne łożyska amortyzatorów. Ogólnie zawieszenie nie jest zbyt drogie w utrzymaniu, za to poważny wydatek może stanowić przekładnia kierownicza z elektrycznym wspomaganiem.
Jeżeli chcecie mieć jak najwięcej spokoju, najlepiej wybierać sprawdzone silniki benzynowe produkcji Nissana. Diesle to silniki Renault, które potrafią sprawiać problemy, tradycyjne dla jednostek zasilanych olejem napędowym z układem Common Rail. Tymczasem najpopularniejsze benzyniaki 1.2 16V o mocy 65 lub 80 KM i 1.4 16V o mocy 88 KM to pewne źródło napędu. Pewne i ekonomiczne, bo średnie zużycie paliwa nie powinno przekroczyć 6-6,5 l/100 km.
Ich obsługa sprowadza się to wymiany płynów i okresowej regulacji luzów zaworowych. Jeżeli samochód nie jeździ na gazie, można to robić co 40-50 tys. km. Za napęd wałków odpowiada łańcuch rozrządu. Co około 200-300 tys. km może on wymagać wymiany, ale nie musi. Wszystko zależy od stylu jazdy. Jeżeli jest nadmiernie rozciągnięty, będzie grzechotał. Czasami wystarczy wymiana napinacza.
Diesle nie są złe. W Micrze montowano najprostsze wersje francuskiego motoru 1.5 dCi o mocy 65 i 88 KM bez kół dwumasowych. Nawet jeżeli dojdzie do awarii któregoś z droższych elementów – turbosprężarka czy układ wtryskowy – wydatki na naprawę będą stosunkowo niskie. Mimo to uważamy, że zakup Micry z dieslem powinien być dobrze przemyślany i podparty rzeczywistymi potrzebami.
Szukając używanej Micry K12 z pewnością zaskoczy was wyposażenie. Niektóre egzemplarze mają nie tylko pełną elektrykę i klimatyzację, ale także dostęp bezkluczykowy. Jest to jedna z rzeczy, która może się zepsuć, więc nie warto specjalnie szukać takiego egzemplarza. Waszą uwagę zwróci też niestety dość mocne zużycie elementów wnętrza. Warto poszukać samochodu pierwotnie kupionego w Polsce, dzięki czemu sprawdzicie historię serwisową. Przed zakupem, odwiedzając ASO Nissana możecie dowiedzieć się, czy nie czekają was spore wydatki, jak wymiana przekładni kierowniczej czy też napędu rozrządu.
Najmłodsze samochody kosztują 20-24 tys. zł. Najtańsze można kupić już za 4-5 tys. zł. Najstarsze auta pochodzą z roczników 2003-2004. Warto poszukać aut wyprodukowanych po ostatnim faceliftingu w 2007 roku, a takie kosztują od około 10 tys. zł w górę.