Można odnieść wrażenie, że Volvo Cars tak szybko zmienia gamę swoich samochodów, że nie nadąża z systematyzowaniem ich nazw. Szybko wprowadzana przez markę elektryfikacja – pełna i hybrydowa – jest tu wytłumaczeniem. Wytłumaczeniem jednak – jak się wydaje – wtórnym wobec ukłonu w stronę klientów. Bo jeśli ktoś jeździł na przykład Volvo XC40, to mimo zmiany napędu dalej chciał jeździć XC40, ewentualnie wzbogaconym o „Recharge”. Założenie marki jest więc naturalne, logiczne i zrozumiałe. Przypomina to nieco sytuację z czasów, gdy Volvo V70 po uterenowieniu stawało się V70 XC, znanym też jako Cross Country. Podobnie jak trzydzieści lat temu, przyszedł czas na ustandaryzowanie nazw, ale z innego powodu – zgodnie z polityką neutralności klimatycznej Volvo. Dlatego Volvo XC40 Recharge i C40 Recharge znikają tylko w nazewnictwie i pojawią się pod nowymi nazwami – EX40 oraz EC40.
Ustandaryzowanie nazw Volvo wynika oczywiście z trwającą transformacją marki w bycie producentem wyłącznie samochodów elektrycznych. Ponieważ ma się to stać do 2030 roku, to tak powoli sobie uświadamiam, że to już całkiem niedługo. A jako że transformacja przyspieszyła, to uporządkowanie nazewnictwa ułatwi klientom poruszanie się po gamie modeli podczas poszukiwań Volvo dla siebie. A możemy sobie nawet mówić „Volvo EX40, dawniej Volvo XC40 Recharge”, albo – „Volvo C40 Recharge, teraz Volvo EC40”.
Gama Volvo po zniknięciu XC40 Recharge
Dlaczego między innymi tak popularny Volvo XC40 Recharge musi zniknąć? Bo wyrwał się przed szereg, zanim pojawił się nowy typoszereg – skomentuję rzecz może lekko, ale jednocześnie raczej z uzasadnieniem. Skoro bowiem całkowicie elektryczne nowe Volvo noszą nazwy EX30, EX90 i EM90, to wcześniejsze modele należy przywołać do nazewniczego porządku. W związku z tym Volvo XC40 Recharge i C40 Recharge zostają przemianowane na EX40 oraz EC40. Równocześnie znikają oznaczenia Recharge z wersji hybrydowych plug-in, które od teraz są oznaczane sufiksem T6 lub T8, wskazującym poziom mocy. Oczywiście nazwę XC40 będzie z dumą nosiła (woziła) wersja z napędem spalinowym.
Tu pozwolę sobie ponownie zaprosić do nowego elektrycznego EX30 i na jazdy testowe do salonów Volvo. Na jazdy testowe modelami EX90 i EM90 jeszcze zaprosić nie mogę, ale niebawem… Pamiętamy bowiem, że mają one wyjechać na drogi jeszcze w tym roku. W związku z tym liczba całkowicie elektrycznych modeli w gamie Volvo szybko wzrośnie do pięciu, a wkrótce pojawią się kolejne. Tym bardziej zmiana nazewnictwa była wskazana. – Standaryzacja nazw naszych pierwszych elektryków i ich uspójnienie z resztą portfolio samochodów elektrycznych uprości naszym klientom analizę rozwijającej się oferty. To istotne ponieważ jednocześnie będziemy odświeżać ofertę samochodów hybrydowych – komentuje Björn Annwall, chief commercial officer and deputy CEO.
Ważniejsze zmiany w Volvo niż te nazewnicze
Uporządkowanie nazw to jedno, ale miłośników samochodów bardziej chyba ucieszy wzrost dynamiki Volvo i na rynku sprzedaży, i na drogach. Marka wprowadza bowiem jednocześnie pakiet oprogramowania Performance dla wersji Twin Motor EX40 i EC40 oraz aktualizację dla poprzedniego roku modelowego. Pakiet Performance, który zwiększa moc samochodu o 25 kW i odblokowuje pełne 325 kW, obejmuje również dynamizujące mapowanie pedału przyspieszenia. Oprogramowanie Performance marka będzie oferować za pośrednictwem aplikacji Volvo Cars na wybranych rynkach jako opcjonalny pakiet uaktualnień. Właściciele Volvo C40 i w pełni elektrycznych XC40 Recharge z poprzedniego roku modelowego będą mogli pobrać oprogramowanie z poziomu kanapy.
Równocześnie Volvo inwestuje w rozwój samochodów hybrydowych. Benzynowe wersje mild hybrid B5 modeli XC60 i XC90 mają teraz bardziej efektywny cykl spalania. Ma to w efekcie przynieść redukcję emisji CO2 oraz poprawić wykorzystanie paliwa o około 4% dla XC60 i około 2% dla XC90. I to nie koniec zmian, do napisania o których pchnęła mnie zmiana nazewnictwa Volvo. Dodatkowo bowiem w ofercie pojawiają się wersja Black Edition modeli EX40, EC40 i XC40. To oczywiście posunięcie, którego podłożem jest sukcesu modelu XC60 Black Edition wprowadzonego w ubiegłym roku. Modele Black Edition są polakierowane oczywiście na kolor Onyx Black i dlatego ich rynkową przyszłość widzę w jasnych barwach.
Wcześniejsza istotna zmiana nazwy modeli Volvo
We wstępie przywołałem zmianę nazwy Volvo V70 przez dodanie oznaczenia XC lub Cross Country. Czuję się zatem w obowiązku, by choćby krótko przypomnieć, jak to było. Zaczęło się od tego, że w roku 1996 zastępując Volvo 850 modelami S70 i V70, marka w ramach porządkowania nazewnictwa odeszła od oznaczenia trzycyfrowego na rzecz dwucyfrowego. Miało ono określać model, nie zaś wersję silnika, a ponadto doszły litery oznaczające rodzaj nadwozia: S – sedan, V – kombi.
Konstruktorzy szybko wyprzedzili marketingowych specjalistów od nazewnictwa, bo już w roku 1997 marka zaprezentowała uterenowioną wersję Volvo V70. Z potrzeby wyraźnego odróżnienia marketingowcy dodali do nazwy litery XC, a szybko też model zyskał nazwę Cross Country. Symptomatycznym okazało się to, że bardzo ceniony V70 z doklejonym oznaczeniem uterenowienia – XC, czy Cross Country – stał się pierwowzorem wszystkich SUV-ów Volvo. Kiedy w roku 2000 poznaliśmy drugą generację modelu, otrzymał on już jednolitą na wszystkie rynki nazwę – Volvo XC70. Między innymi dlatego, że konstruktorzy pracowali już nad modelem XC90. Mamy więc obecnie sytuację podobną z porządkowaniem nazw, które nie nadążyły za przekształceniami fundamentalnymi – podporządkowanymi dobrostanowi środowiska – zmianami produkcyjnymi.
Radek Pszczółka
Zdjęcia: Volvo