Wygląd zewnętrzny jest rewolucyjny, ale większego szoku można doznać zasiadając do wnętrza nowego Hyundaia Tucsona. Ogromne wyświetlacze i całkowicie pozbawiony przycisków kokpit o niezwykłym projekcie zrobił na mnie największe wrażenie.
Muszę przyznać, że styliści mieli zadanie, jakiego bym się nie podjął. Ładny i wciąż świeżo wyglądający Hyundai Tucson, który nadal jest w sprzedaży, prezentuje się tak dobrze, że niewiele jest tu do poprawy. I o ile lifting to jeszcze nie jest wielkie wyzwanie, o tyle już przygotowanie nowej generacji owszem. A zmienił się nie tylko wygląd, w który należało przyoblec nowe nadwozie.
Nowy Hyundai Tucson jest o 20 mm dłuższy, o 15 mm szerszy i wyższy o 5 mm. Tu różnice są więc kosmetyczne, ale zmieniła się bryła i pewne proporcje. Linia nadwozia nawiązuje do wodorowego Nexo i ma – przynajmniej wizualnie – większe nachylenie tylnego słupka. Co ciekawe, pomimo tego bagażnik jest jeszcze większy – ma aż 620 litrów pojemności, jak twierdzi producent.
Skoro już na powrót jesteśmy we wnętrzu, to nie ma ono nic wspólnego z poprzednim Tucsonem, za to widać nawiązania do modeli elektrycznych, jak np. Kona Electric czy wspomniane Nexo. Konsola środkowa jest niemal płaska, nie wystaje tu żaden drążek. Również centralna część kokpitu za sprawą całkowicie dotykowej obsługi. Nie jestem fanem takich rozwiązań i liczę na to, że Hyundai dobrze wykonał zadanie, a dotykowe pola działają bezbłędnie. Widać na zdjęciach , że auto obfituje w praktyczne schowki, z czego znany jest obecny Tucson. W oko rzuca się także trzecia strefa klimatyzacji.
Podoba mi się centralny wyświetlacz o niedużej wysokości, ale szeroki. Ma przekątną 10,25 cala, podobnie jak ten, który zastępuje wskaźniki. Multimedia wspierają bezprzewodową łączność ze smartfonami, pomocą służy system Bluelink, a o nagłośnienie dba marka Krell. Nie zabraknie bezprzewodowej ładowarki rzecz jasna. O bezpieczeństwo zadba centralna poduszka powietrzna i wszystkie systemy obecne w dotychczasowych modelach marki. Auto pojedzie niemal autonomicznie, a adaptacyjny tempomat w połączeniu z nawigacją dopasuje prędkość także do topografii drogi. Wisienką na torcie jest pilot do parkowania samochodu bez konieczności przebywania w jego wnętrzu. Ta funkcja ma być dostępna w wersji hybrydowej.
Co do napędu, to znajdzie się tu silnik odpowiedni dla każdego. Osoby oczekujące czegoś klasycznego wybiorą pomiędzy benzynowymi motorem 1.6 T-GDI o mocy 150 KM a dieslami 1.6 CRDi o mocy 115 lub 136 KM. Bardziej zaawansowane napędy współpracują z systemem mild hybrid – 1.6 T-GDI o mocy 150 lub 180 KM. Najmocniejszym wariantem napędzanym tradycyjnie ma być odmiana 1.6 T-GDI Hybrid generująca 230 KM. Na innych rynkach niż europejski dostępny ma być także nowy motor 2.5 Smartstream o mocy ok. 190 KM. W niedalekiej przyszłości pojawi się także hybryda plug-in z możliwością ładowania ze źródeł zewnętrznych. Na jej premierę poczekamy do przyszłego roku.
Na chwilę obecną trudno mówić o rynkowej premierze nowego Tucsona w Polsce, a tym bardziej o cenach. Podam tę informację, jak tylko zostanie opublikowana.