
Kei cars to kategoria małych samochodów używanych głównie w Japonii. Ze względu na swoje rozmiary oraz stosowane silniki sprytnie omijają one niektóre regulacje prawne oraz podatkowe obowiązujące w Kraju Kwitnącej Wiśni. Do Polski trafił jeden taki model Suzuki – Alto. Dostosowany do europejskich klientów może odnieść sukces.
Przede wszystkim ze względu na cenę. Nowego Suzuki Alto można kupić w salonie już za 31 900 zł! Najbogatsza wersja to wydatek raptem 5000 zł więcej. Postanowiłem przetestować najdroższą wersję małego kei cara, Comfort, by sprawdzić, co otrzymuje się za relatywnie niską cenę.
Czytając więc ten test, pamiętajcie, że dotyczy on samochodu segmentu A, w którym nie należy się spodziewać fajerwerków. Trzeba patrzeć obiektywnym okiem, mając przed sobą rachunek za zakupiony samochód.

Pomimo że Wam, czytelnikom, każę o tym pamiętać, to sam podszedłem do tego samochodu z dużym dystansem. Przerodził się on w zdziwienie, które jednak nadeszło dopiero po zajęciu miejsca za kierownicą, dlatego skupię się najpierw na wyglądzie zewnętrznym. On również mnie zaskoczył – bardzo pozytywnie.
Z przodu Alto jest naprawdę ładny. To oczywiście subiektywna ocena, ale o gustach się nie dyskutuje. Reflektory przednie przypominają wyłupiaste oczy, a razem z szerokim, dużym grillem tworzą ciekawą kombinację. Kształt grilla został bardzo trafnie dobrany, dzięki czemu samochód nie sprawia wrażenia, jakby się głupkowato uśmiechał. Prezentuje się raczej jak bojowo nastawiony maluch, który pilnuje swojej piaskownicy.
A piaskownicą Alto jest oczywiście miasto. Gdy stanie się w korku, samochód będzie często oglądany od tyłu – i to chyba jedyny słaby punkt designu. Zabrakło odrobiny polotu. Tylna klapa i zderzak wyglądają tak, jakby zostały wymodelowane jednym cięciem noża. Oglądając Alto od przodu i zmierzając wzrokiem ku tyłowi, odnosi się wrażenie, jakby projektant musiał dokończyć tylną partię w czasie przerwy na kawę. Na szczęście nie razi to aż tak bardzo, aby zburzyć pierwsze pozytywne wrażenie, jakie wywiera Alto. Podsumowując, linia nadwozia jest ładna i jak najbardziej na czasie, natomiast tył pozostawia lekki niedosyt, dlatego najlepiej za często go nie oglądać.

Pomimo niewielkich rozmiarów w nadwozie udało się upchnąć dwie pary drzwi, dzięki czemu nie ma problemów z wsiadaniem do tyłu, choć – szczerze mówiąc – sam tego nie próbowałem. Wyręczyło mnie dwóch postawnych znajomych, którzy z natury bywają raczej grymaśni. Ku mojemu zdziwieniu obaj stwierdzili, że pomimo wzrostu ponad 180 centymetrów mają wystarczająco miejsca zarówno na nogi, jak i głowę. Kazali również napisać, że tylna kanapa jest wygodna jak na ten typ samochodu. Wiedząc, jacy są wybredni, wierzę, że jest właśnie tak, jak powiedzieli.
Jak wspomniałem, zdziwiłem się nieco po zajęciu miejsca kierowcy. „Zdziwienie” to dobre słowo, ponieważ na pewno nie mogę powiedzieć, że się rozczarowałem. Po samochodzie kosztującym trochę ponad 30 000 zł nie spodziewałem się skóry na siedzeniach ani nagłośnienia Bang & Olufsen, więc o rozczarowaniu nie mogło być mowy. Zdziwiłem się, ponieważ nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak niewiele potrzeba kierowcy w samochodzie, aby mimo wszystko sprawnie i przyjemnie przemieszczać się nim po mieście.

Do tego właśnie Alto zostało stworzone. Wyposażenie oferowane przez producenta jest w zupełności wystarczające. Osobiście nie wyobrażam sobie wygodnej jazdy samochodem tylko bez dwóch rzeczy – klimatyzacji i radia. Alto je ma: na pokładzie znajduje się klimatyzacja manualna oraz radioodtwarzacz CD z czytnikiem MP3.
Gdybym był księgowym w Suzuki, na tym zamknąłbym listę wyposażenia. Przeciętny europejski klient jest jednak odrobinę bardziej wymagający ode mnie i dlatego w Alto znajdują się elektrycznie regulowane przednie szyby, czołowe oraz boczne poduszki powietrzne, wspomaganie układu kierowniczego, immobiliser, centralny zamek, regulacja wysokości fotela kierowcy, układy ABS, EBD oraz BAS, a nawet system mocowania fotelika dziecięcego ISOFIX.

Jakość wykonania stoi na przyzwoitym poziomie. Nie oszukujmy się – w tej cenie tanie plastiki, z jakich wykonana jest deska rozdzielcza, nie powinny nikogo dziwić. Przyciski i pokrętła przynajmniej nie skrzypią. Wygląd wnętrza nie zachwyca, ale jest ono praktyczne.
Pod radioodtwarzaczem znajduje się idealne miejsce na telefon komórkowy, a pod konsolą odkryty schowek, który może służyć także do trzymania dwóch kubków. Przydatne jest również gniazdko 12V. Minusem moim zdaniem jest niestety brak obrotomierza. Można go dokupić w opcji jako oddzielny zegar. Silnik, niestety, nie należy do cichych, więc informacja o aktualnych obrotach byłaby przydatna.

Niewielki hałas spod maski wydobywa się za sprawą silnika o objętości skokowej jednego litra. Konstruktorom udało się wykrzesać z trzech cylindrów moc 68 KM oraz moment obrotowy 90 Nm. Suzuki Alto było tworzone także z myślą o środowisku – jednostka napędowa spełnia normę czystości spalin Euro 5. W połączeniu z 5-stopniową skrzynią manualną sprawdza się bardzo dobrze w samochodzie o wadze 855 kg.
Co prawda na pierwszych dwóch przełożeniach można odczuwać brak mocy, ale wystarczy wkręcić silnik na wyższe obroty, aby żwawo ruszyć spod świateł, zająć miejsce na parkingu tuż przed sąsiadem czy sprawnie zawrócić, jeśli przypadkiem wjedzie się pod prąd w ulicę jednokierunkową. Zawracanie jest o tyle przyjemne, że jego promień w przypadku Alto wynosi zaledwie 4,5 metra!

Zresztą nie tylko przy zawracaniu malutkie Alto radzi sobie dobrze. W zakrętach także prowadzi się pewnie. Zawieszenie zestrojone jest dość twardo, duży wpływ na nieco gorszy komfort podróżowania mają także niewielkie koła. Na 14-calowe obręcze naciągnięte zostały opony o szerokości zaledwie 155 mm. Bardzo dobrze trzymają się asfaltu i – jak wspomniałem – spisują się w zakrętach, ale wszelkie nierówności drogi i wszędobylskie na naszych jezdniach dziury są odczuwalne.
Ja akurat należę do tej grupy kierowców, którzy wolą pewnie prowadzące się auto kosztem komfortu. Przy tak niskobudżetowym samochodzie trudno o kompromis, jaki można spotkać w autach kilkukrotnie droższych. Suzuki, czerpiąc doświadczenie ze sportów motorowych oraz wykorzystując tylną, trójwahaczową, sztywną oś z kilkoma udoskonaleniami, uzyskało charakterystykę zawieszenia odpowiednią dla jazdy w ruchu miejskim.

Na koniec kilka liczb. Po otworzeniu tylnej klapy bagażnika ukazuje się 129-litrowy bagażnik. Na torby z zakupami swobodnie wystarcza. W końcu nie jest to samochód do pracy w firmach przewozowych. Jeśli ktoś jednak uparłby się przewieźć pół biurka albo dwa telewizory, tylne siedzenia można złożyć. Na pochwałę zasługuje fakt, że nawet przy maksymalnie odsuniętych do tyłu przednich fotelach nie trzeba demontować w tylnej kanapie zagłówków, aby ją złożyć. Dzięki temu zabiegowi do dyspozycji jest 367 litrów.

Suzuki deklaruje średnie spalanie w trybie mieszanym na poziomie 4,4 litrów na 100 km. Trudno mi było sprawdzić, jak jest w rzeczywistości, ponieważ Alto nie ma wskaźnika średniego spalania. Kierowca dostaje jedynie informację o aktualnym stanie paliwa w baku. Oczywiście wszystko da się wyliczyć, ale auto jeździłem raz dynamicznie, raz ekonomicznie, a jeszcze innym razem stałem po prostu w korku. Biorąc pod uwagę przejechany dystans oraz ilość zużytego paliwa, średnie spalanie wynosiło ok. 5 litrów na 100 km. Mam dość ciężką nogę, ale jestem niemal pewien, że bez problemu można osiągnąć spalanie jeszcze bliższe do katalogowego. Dokładniejsze informacje na temat ekonomii tego oraz dwóch innych miejskich Suzuki (Splash i Swift) możecie uzyskać, oglądając poniższe wideo.
Suzuki Alto sprawdza się na rynku azjatyckim już od ponad 30 lat. Do Europy trafiła jego 7 generacja, więc konstruktorzy zdążyli wyciągnąć najważniejsze wnioski z poprzednich modeli. Pomimo że Alto jest tanim samochodem, to na pewno dopracowanym w swojej kategorii. Jeśli nie wymagacie od miejskiego autka luksusu, a samochód służy Wam głównie do przemieszczania się z miejsca A do miejsca B, to Alto wydaje się optymalnym wyborem. Kei cars w Azji ma bardzo wielu zwolenników. Czy wraz z nadejściem ery downsizingu w silnikach na europejskich drogach zagoszczą tanie kei cary? Pożyjemy, zobaczymy.
[plusminus]
+ przystępny design
+ nieduże spalanie
+ praktyczne wnętrze
+ niska cena
+zwrotność
– słaba jakość materiałów
– niewielki bagażnik
[/plusminus]
Testowany egzemplarz: | Suzuki Alto Comfort |
Silnik i napęd: | |
Rodzaj paliwa: | Benzyna |
Ustawienie: | Poprzeczne |
Objętość skokowa: | 996 cm3 |
Moc maksymalna: | 68 KM (przy 6000 rpm) |
Moment maksymalny: | 90 Nm (przy 3400 rpm) |
Objętościowy wskaźnik mocy: | 68 KM/l |
Skrzynia biegów: | 5-biegowa, manualna |
Typ napędu: | przedni (FWD) |
Zawieszenie przednie: | kolumny McPhersona |
Zawieszenie tylne: | sztywna oś z wahaczami wdłużnymi i drążkiem reakcyjnym |
Układ kierowniczy: | ze wspomaganiem elektrycznym |
Masy i wymiary: | |
Typ nadwozia: | Hatchback |
Liczba drzwi: | 5 |
Masa własna: | 855 kg |
Stosunek masy do mocy: | 12,6 kg/KM |
Długość: | 3500 mm |
Szerokość: | 1600 mm |
Wysokość: | 1470 mm |
Rozstaw osi: | 2360 mm |
Osiągi: | |
Przyspieszenie 0-100 km/h: | 13,8 s |
Prędkość maksymalna: | 155 km/h |
Katalogowe zużycie paliwa (miasto): | 5,5 l/100 km |
Katalogowe zużycie paliwa (trasa): | 3,8 l/100 km |
Katalogowe zużycie paliwa (mieszane): | 4,4 l/100 km |
Pojemność zbiornika paliwa: | 35 l |
Emisja CO2: | 103 g/km |
Pojemność bagażnika: | 129 l |
Cena: | 36 900 zł (od 31 900 zł) |