Pod koniec czerwca tego roku w rumuńskim mieście Krajowa oficjalnie ruszyła produkcja zupełnie nowego kompaktowego minivana Forda. Model B-Max trafił już do polskich salonów, a na stronie Ford.pl pojawił się cennik modelu.
Już kilkadziesiąt lat temu projektanci samochodów zdali sobie sprawę z tego, że nie sztuką jest zbudować duże i pojemne auto. Amerykanom nie przeszkadzało to jednak w produkcji ogromnych drogowych krążowników czy gigantycznych SUV-ów, w których pasażerowie trzeciego rzędu siedzeń są tak oddaleni od kierowcy, że muszą do niego dzwonić, by poprosić o krótki postój w podróży.
Europejski oddział Forda doskonale wie o tym, że drogi czy zakorkowane miasta Starego Kontynentu nie są tak przyjazne samochodom jak amerykańskie metropolie. Dlatego też, idąc tropem konkurencji, Ford doszedł do wniosku, że aby ugryźć kawałek tortu w segmencie małych vanów, trzeba zbudować auto, które będzie miało jak najmniejsze wymiary zewnętrzne oraz jednocześnie jak największe wymiary wewnętrzne.
Tak właśnie narodził się Ford B-Max. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że to po prostu napompowana Fiesta lub Focus. W rzeczywistości auto zostało zaprojektowane na bazie tej samej linii stylistycznej, jednak jest odrobinę wyższe. Elementem stylistycznym, który jednocześnie zwiększa praktyczność modelu, jest brak faktycznego słupka B. W miejscu łączenia się przesuwnych drzwi tylnych z klasycznymi przednimi nie ma żadnego elementu.
Wygląda to naprawdę rewelacyjnie i musi być doskonale dopracowane. Takie rozwiązanie może znacznie ułatwić zajmowanie pozycji na tylnej kanapie czy załadunek długich przedmiotów, których nie trzeba pakować do wnętrza przez tylną klapę.
Dzięki temu, że auto ma zaledwie 4,08 m długości, 2,07 m szerokości oraz 1,60 m wysokości, idealnie nadaje się do użytkowania w ciasnych europejskich metropoliach. Ponadto świadczą o tym także duże przeszklone powierzchnie. Przednia szyba jest sporo dłuższa od maski, a wycieraczki zostały umieszczone jak najniżej, by uzyskać najlepszą możliwą widoczność.
Dzięki sprytowi projektantów wnętrze Forda B-Max wcale nie jest ciasne. Co więcej, po złożeniu oparć dwóch rzędów siedzeń powstaje płaska podłoga o długości aż 2,35 m. Automatycznie też zwiększa się przestrzeń bagażowa z 326 do 1293 l.
Pod maską Forda B-Max pracuje gama nowoczesnych jednostek napędowych, z których motor 1,0 l EcoBoost dostał nagrodę Międzynarodowego Silnika Roku 2012. Przyznało ją grono 76 dziennikarzy z 35 krajów. 100-konna wersja tego silnika dostępna jest już w podstawowej wersji wyposażenia Ambiente. Za takiego Forda B-Max trzeba zapłacić 60 000 zł.
Nie jest to jednak najtańsza wersja Forda B-Max. Dostępny jest jeszcze motor 1,4 Duratec o mocy 90 KM, który w polskich salonach kosztuje 58 900 zł. Do wyboru jest ponadto 120-konna wersja jednostki 1,0 EcoBoost oferowana w wersji Trend od 67 700 zł, a 105-konny Duratec Ti-VCT kosztuje 74 100 zł.
Dla miłośników jednostek wysokoprężnych Ford przygotował 75-konny motor 1,5 TDCI oraz 90-konny 1,6 TDCI. Za diesla trzeba zapłacić od 67 400 zł w górę. Warto zdecydować się na wersję wyposażenia Trend, w której dostępna jest większa paleta kolorów nadwozia, dwa odcienie tapicerki i klimatyzacja będąca elementem wyposażenia standardowego. Dla bardziej wymagających europejski oddział amerykańskiego koncernu oferuje jeszcze topowe wersje Titanium oraz Titanium X.
Ford Transit Connect – złoto dla mniej zuchwałych
Biorąc pod uwagę cenę auta, sprawdzone, nowoczesne jednostki napędowe oraz to, że sprawdzi się zarówno w roli auta rodzinnego, jak i małej bagażówki, jest to bardzo dobra oferta. Ponadto w porównaniu z konkurencją Ford B-Max jest nowością na rynku i utrata jego wartości nie będzie tak odczuwalna jak w przypadku kupna auta, które jest już dostępne od 2 czy 3 lat.