W 2006 roku na polskim rynku zadebiutował nowy pojazd użytkowy Forda, który miał rzucić wyzwanie takim zawodnikom, jak Fiat Doblo, Opel Combo czy Peugeot Partner. Tak właśnie powstał Ford Transit Connect, który nawet dzisiaj jest bardzo atrakcyjną propozycją, tylko dla kogo?
Ford Transit to najbardziej popularny dostawczy van na świecie. Auto przez lata pracowało na swoją rynkową pozycję – zawsze było o krok przed konkurencją i oferowało klientom coś wyjątkowego. To Transit był pierwszym dostawczakiem, który pomimo dużej przestrzeni ładunkowej i wysokiej karoserii prowadził się tak dobrze jak samochód osobowy.
1994 Ford Transit Supervan 3 [zapomniane koncepty]
W 2006 roku na polski rynek trafił Transit Connect, który wcześniej pojawił się już w innych salonach Forda. Auto zastąpiło modele Courier i Express, było ono też synonimem zupełnie nowej jakości. Po kilku drobnych zmianach Transit Connect nadal dostępny jest w polskich salonach amerykańskiego koncernu.
Przód nadwozia wydaje się trochę nieproporcjonalny w stosunku do jego głównej części. To dlatego, że kabina pasażerska oraz przestrzeń użytkowa zostały napompowane najbardziej, jak się da, zachowując przy tym charakterystyczny pudełkowaty kształt. To z kolei gwarantuje jak największą pojemność paki, do której w wersji krótkiej zmieści się aż 2,8 m3 bagażu ważącego maksymalnie 825 kg i mierzącego 1739 mm długości.
Imponujące, jeśli jednak tak duża przestrzeń bagażowa komuś nie wystarcza, wówczas powinien się on zdecydować na wersję z dłuższym rozstawem osi. Łatwo ją odróżnić od mniejszego Transita Connect – ma wyższą linią dachu i, co ciekawe, boczne drzwi przesuwne są w niej wyposażeniem standardowym.
Tutaj maksymalna długość przestrzeni bagażowej zwiększyła się do 1986 mm. Całkowita ładowność wynosi 925 kg, a pojemność przestrzeni ładunkowej to aż 3,7 m3, co oznacza, że w środku bez najmniejszego problemu zmieszczą się dwie europalety.
Oczywiście dobry samochód dostawczy to nie tylko duży bagażnik, ale także komfort i łatwość pracy dla kierowcy. Nawet jeśli pominiemy stylistykę kabiny, której nie da się pomylić z żadną inną marką, można skupić się na bardzo bogatym wyposażeniu. W wersji Trend standardem jest np. system podgrzewania przedniej szyby, który zimą pozwala kierowcy pospać odrobinę dłużej. Kiedy z kolei po ciężkim dniu pracy kierowca będzie chciał wrócić do łóżka, drogę do drzwi wejściowych oświetli mu funkcja opóźnionego wyłączania reflektorów.
Ford Mondeo MK IV – klasa średnia w dobrej cenie
Od wersji Trend w górę Transit standardowo wyposażany jest w klimatyzację, która w słabszych wersjach wymaga dopłaty w wysokości 4920 zł. Dokładnie tyle samo trzeba będzie zapłacić za nawigację satelitarną, która u niektórych konkurentów nie jest w ogóle dostępna. O wiele tańsze są bardziej pospolite i równie praktyczne elementy wyposażenia, jak np. czujniki cofania, które kosztują 1162 zł, para bocznych drzwi przesuwnych (2460 zł) czy zestaw Bluetooth ze sterowaniem głosowym (1476 zł).
Pod maską Forda Transita Connect montowane są jedynie silniki wysokoprężne z rodziny TDCi. Są to trzy bardzo oszczędne turbodiesle o pojemności 1,8 l, dostępne w wariantach 75 KM i 175 Nm, 90 KM i 220 Nm oraz 110 KM i aż 280 Nm momentu obrotowego. Jednym z najważniejszych argumentów przemawiających za kupnem auta użytkowego jest cena.
Przedsmak nowego Transita – Ford Tourneo Custom Concept
W podstawowych wersjach wyposażenia Transit Connect dostępny jest już od 68 302 zł w wersji z krótkim rozstawem osi oraz od 76 051 zł z dłuższym rozstawem osi. Ceny zawierają podatek VAT. Konkurenci produkują tańsze auta, jednak czy wszystkie mogą być tak dobrze wyposażone i, co najważniejsze, pomieszczą aż tak duży ładunek?