Mitsubishi Lancer to auto, o którym marzą niemal wszyscy młodzi kierowcy interesujący się japońską motoryzacją. Niestety, zwykle na taki samochód mogą pozwolić sobie dopiero panowie w średnim wieku. Co warto o nim wiedzieć przez zakupem?
VII generacja sportowego sedana Mitsubishi pojawiła się na rynku w 2001 roku. Dwa lata później auto przeszło bardzo dyskretny facelifting, ale Japończycy zdecydowali się na oznaczenie go emblematem kolejnej, VIII już generacji. W 2005 roku auto poddano kolejnej modernizacji, również przechrzczono je na model Lancer Evo IX. W czasie produkcji w ofercie stopniowo pojawiały się coraz nowsze pakiety tuningowe zwiększające osiągi i moc tego modelu nawet do ponad 400 KM.
Wersje z tymi pakietami zostały opatrzone następującymi symbolami: FQ300, FQ330, MR FQ300, MR FQ320, MR FQ340 i MR FQ400. Mitsubishi Lancer dostępny był również z innymi montowanymi na zamówienie pakietami z serii GT, czyli: GT 300, GT 340, GT 360 oraz GT 400. Rok po wprowadzeniu ostatnich dodatkowych pakietów Japończycy zaprezentowali zupełnie odmienionego stylistycznie Lancera Evo X.
Pod maskę Evo VII trafiał właściwie tylko jeden 2-litrowy rzędowy turbodoładowany silnik o trzech wariantach mocy: 272 KM (GTA), 280 KM (GSR) i 284 KM (RS). Ta jednostka napędowa wyposażona jest w układ zmiennych faz rozrządu MiVEC. Z kolei w Evo VIII producent zdecydował się na sprzedaż tylko dwóch wariantów mocy 264-konnej odmiany standardowej i 280-konnej RS. Dziewiątka była dostępna tylko z 280-konnym, ale wciąż tym samym udanym silnikiem. Motor może być połączony z 5- lub 6-biegową skrzynią manualną, a także z 5-stopniowym automatem.
Wybór właściwego wariantu tej jednej modyfikowanej na kilkadziesiąt sposobów jednostki napędowej na pewno do łatwych nie należy, jednak w tym przypadku warto kierować się zasadą: im silnik słabszy, tym lepszy. Oczywiście pod warunkiem, że priorytetem nabywcy jest jego trwałość. Chociaż z drugiej strony kupując taki samochód, kierujemy się raczej sercem niż rozumem i przede wszystkim stawiamy na wysoką moc.
A jak jest z osiągami Lancera Evo? Najsłabsze silniki, jeżeli w ogóle można je tak nazwać, pozwalają autu katapultować się od zera do 100 km/h w nieco poniżej 7 s, najmocniejsze pokonują tę samą barierę prędkości nawet w mniej niż 4 s.
Niestety, imponujące parametry i ekscytujące doznania w czasie jazdy to nie wszystko. Przed zakupem Evo warto też zainteresować się tym, jak eksploatować silnik, a trzeba o niego zadbać! Cykliczne usuwanie luzów w zaworach i regularna kontrola stanu paska rozrządu to absolutne minimum! W niektórych egzemplarzach zdarzają się też niemiłe niespodzianki w postaci szybkiego wyeksploatowania panewek wałków rozrządu czy zatarcia łożysk turbosprężarki. Te usterki w dużej mierze zależą od tego, jak o samochód dbał jego poprzedni właściciel.
Jak jest ze spalaniem? Niestety, nie należy ono do najniższych. Nawet w najsłabszych wersjach przy dynamicznej jeździe w mieście można zużyć 25 l/100 km, a w trasie trudno uzyskać wynik niższy niż 10 l/100 km.
Co jeszcze ciekawego znajduje się pod skórą tego zadziornego japończyka? Centralny mechanizm różnicowy, który przekazuje moc na 4 koła, stosownie do panujących warunków drogowych – Active Center Differencial. Niestety, elektronika odpowiedzialna za sterowanie tym i resztą dyferencjałów bywa dość kapryśna. Przed zakupem Lancera Evo warto poprosić sprzedawcę o jazdę próbną. Niepokojące dźwięki przypominające stukanie i dudnienie to wyraźny symptom właśnie takiej usterki.
Co jeszcze może się zepsuć w tym modelu? Przede wszystkim zawieszenie. Najszybciej poddają się łączniki stabilizatora i wahacze, ale zdarzają się też problemy z elektroniką sterującą siłą tłumienia amortyzatorów. Młodym, niedoświadczonym kierowcom zdarza się spalić sprzęgło.
Niestety, pomimo że najtańsze egzemplarze Lancera Evo VII da się kupić już za około 50 000–60 000 zł, to koszty utrzymania takiego auta nadal są dość wysokie. To rewelacyjna propozycja dla osób szukających sportowego i zarazem praktycznego auta dającego frajdę z jazdy, ale dysponujących odpowiednio grubym portfelem. Młodzi muszą jeszcze poczekać.