Jeep jako marka znany jest z produkcji znakomitych aut do pokonywania bezdroży i długodystansowych SUV-ów, ale jakby przy okazji powstają także bardzo szybkie samochody, które tylko na pozór sprawiają wrażenie terenowych. Już w 1998 roku model Grand Cherokee otrzymał nieoficjalny tytuł najszybszego SUV-a świata, a marka starała się górować nad wszystkimi w kolejnych generacjach.
Jest rok 1998 i Jeep planuje pożegnanie pierwszej generacji Grand Cherokee (ZJ). Jak to zrobić z typową dla Amerykanów pompą? Mając tak dobrą bazę, jaką jest auto z silnikiem V8 Magnum o dużej (jak na Europę) pojemności, można było je podkręcić i zrobić najszybszego SUV-a świata. I tak też się stało.
„Niner”, czyli najszybszy SUV na świecie
Po wzięciu na warsztat standardowego V8 o pojemności 5,2 litra i drobnych modyfikacjach uzyskano pojemność 5,9 litra, a moc podniesiono z 225 do 241 KM. Moment obrotowy wzrósł do 470 Nm, dzięki czemu auto potrafiło się rozpędzić do 100 km/h w czasie ok. 7 s. To i prędkość maksymalna 210 km/h sprawiły, że Jeep Grand Cherokee 5.9 V8 Limited LX stał się najszybszym SUV-em świata. Silnik 5.9 wielbiciele modelu przechrzcili na „niner” (od dziewiątki). Tak też do dziś nazywa się tę wersję Grand Cherokee.
Auto było wytwarzane tylko przez rok i tylko w liczbie kilkunastu tysiącach egzemplarzy. Najbardziej wiarygodne źródła mówią o licznie 14 tys. sztuk. Było przeznaczone dla klientów najbardziej wymagających i tylko na pozór niczym nie różniło się od standardowej, również bogato wyposażonej odmiany 5.2 Limited.
W praktyce wyposażenie było prawie pełne już w standardzie, a materiały wykończeniowe znacznie lepszej jakości – m.in. naturalna skóra bydlęca. Zawieszenie i układ hamulcowy nie zostały zmodyfikowane, ponieważ było to auto do ścigania się najwyżej od świateł do świateł, ale nie po zakrętach. Za to producent fabrycznie montował wydech o zwiększonej średnicy przygotowany przez firmę Magnaflow, który w połączeniu z potężnym silnikiem generuje niespotykane dziś brzmienie, niezmącone żadnymi sztucznymi podbiciami.
Czas uśpienia
W roku zakończenia produkcji tej generacji Jeepa Grand Cherokee marka była pod skrzydłami Chrysler Corporation, które odkupiło ją od American Motors Corporation. Rok 1998 był tym też tym, w którym Chrysler z Daimlerem utworzyli koncern Daimler Chrysler. Zdecydowano o wprowadzeniu nowego modelu Grand Cherokee, który na samym początku nie miał wiele wspólnego z niemieckim producentem, ale z czasem dostał silnik Mercedesa.
Generalnie jest to wciąż auto na wskroś amerykańskie, ale też po europejsku zrobione bez większego polotu. Najmocniejsza odmiana 4.7 V8 ma moc 269 KM (na Europę 258 KM). Sporo i też więcej niż „niner”, ale wówczas nie robiło już to takiego wrażenia, a wyższa masa auta w połączeniu z niższym momentem obrotowym nie pozwalały osiągać tak dobrych przyspieszeń. Inna sprawa, że w tym okresie Mercedes promował swojego SUV-a o nazwie ML i to najwyżej on miał prawo być najszybszym. Wersja AMG osiągała moc 347 KM i faktycznie takim autem była. Generacja WJ Jeepa Grand Cherokee nie zyskała nigdy wersji, która by się czymś szczególnym wyróżniała.
SRT i już wszystko wraca do normy
W 2004 roku zakończyła się historia drugiej generacji Grand Cherokee i rozpoczęła historia trzeciej (WK1). Auta jeszcze zbudowanego we współpracy z Daimlerem, ale produkowanego w okresie, kiedy Niemcy postanowili się rozstać z Jeepem. W 2007 roku ostatecznie koncern DaimlerChrysler się rozpadł. Jeep wrócił do amerykańskiego stylu zarządzania, dzięki czemu świat mógł ujrzeć pierwszego jeepa przygotowanego przez zewnętrzną jeszcze wówczas firmę Street & Racing Technology (SRT), zajmującą się modyfikacjami aut marek Dodge, Chrysler i Jeep.
Uwolniony z politycznej poprawności Jeep musiał sporo nadrobić, więc uderzył od razu z grubej rury. Pod maską Grand Cherokee SRT-8 znalazł się motor 6.1 HEMI o mocy 426 KM i momencie obrotowym sięgającym wartości 569 Nm. Nie był to jednak najszybszy SUV świata, ale przyspieszał do setki w 4,9 s i rozpędzał się do 245 km/h. W tym czasie niemieccy producenci już mieli odpowiedź na amerykańskiego mastodonta, choć żaden z nich nie był tak imponujący.
W 2010 roku Jeep Grand Cherokee został gruntownie zmodyfikowany (WK2), nieco wygładzony wizualnie, ale nie zaprzestano produkcji mocnej wersji. SRT-8 otrzymał nową jednostkę 6.4 generującą 468 KM mocy, a dzięki doładowaniu sprężarką aż 624 Nm momentu obrotowego. Rozpędzał ważące grubo ponad 2 tony auto w 5 s do setki. Fantastyczny samochód, który z czasem stał się jedną z najpopularniejszych odmian Grand Cherokee na wybranych rynkach. Dziś po polskich drogach jeździ ich bardzo dużo. Jednak Jeep nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
Trackhawk to też nie ostatnie słowo?
W 2017 roku, już pod skrzydłami włoskiego koncernu FCA, wydał na świat najmocniejszego produkcyjnego SUV-a w historii. Choć zamontowano w nim nieco mniejszy silnik 6,2 litra, ale mocniej doładowany, osiągnięto moc 710 KM (rynek europejski) oraz moment obrotowy 686 Nm. Trackhawk to oficjalnie najmocniejszy, nieoficjalnie najszybszy (289 km/h) i najlepiej przyspieszający SUV na świecie (3,7 s do setki) w roku debiutu. Z całą pewnością najbardziej przerażający i zdecydowanie najbardziej absurdalny, ale przede wszystkim godny następca swojego pierwowzoru – „ninera” zaprezentowanego 20 lat wcześniej.
W 2019 roku pojawiły się plotki o tym, że Jeep ma jeszcze coś do zaoferowania, zanim zakończy produkcję tej generacji modelu Grand Cherokee. Żeby przypadkiem nie stracić prymatu w tej klasie, ma powstać limitowana wersja z silnikiem podrasowanym do… 800 KM. Jest to jednostka wykorzystywana w modelu Challenger SRT Demon, przeznaczonym do wyścigów równoległych. Wspomnę tylko, że w optymalnych warunkach auto rozpędza się w 2,3 s do 60 mph. Jeśli faktycznie powstanie Jeep Grand Cherokee Demon, to szacuję, że rozpędzi się do setki w 3 sekundy, a prędkość 300 km/h nie będzie dla niego wielkim wyzwaniem. Trackhawk to szaleństwo? Poczekajmy jeszcze z takim stwierdzeniem.
Przeczytaj test Jeepa Grand Cherokee Trackhawka