Jest pewna grupa osób, która nie mogła się nadziwić, że Ford planuje zelektryfikować legendarnego Mustanga. Potem część tej grupy nie mogła pogodzić się z myślą, że Mustang napęd elektryczny faktycznie otrzymał. I co więcej, że elektryfikacja bardzo mu służy, czego dowodem jest grad nagród i liczne zakupowe wybory klientów. Ja natomiast od kilku dni nie mogę się nadziwić, że pojawiła się okazja „Mustang Mach-E wyprzedaż rocznika”. Z tą informacją nie muszę się jednak godzić, ale mogę przyjąć ją z radością, bo pod hasłem wyprzedaż rocznika zawsze kryją się korzyści dla klientów. Nie będę tu głupio żartował, że mimo inflacji, możemy kupić samochód w cenie z 2022 roku. Od żartów z inflacji są specjaliści, ja mogę tylko zaprosić do salonów Forda na owocne rozmowy.
Wiosenne wiatry i Ford Mustang Mach-E
Elektryczny Mustang był bohaterem naszych opowieści już niejednokrotnie, tak statycznie, jak i dynamicznie – w testach. Ponieważ opisywaliśmy model Mach-E w detalach i na wiele sposobów, nie zamierzam tu informacji powtarzać. Chociaż prawdopodobnie dla pozycjonowania w wyszukiwarkach byłoby to korzystne, jednakże o ważniejsze korzyści tu idzie, bo nie czytelników, a klientów. Pozwolę sobie tylko wytłumaczyć, dlaczego zdziwiła mnie informacja, na jaką trafiłem w salonie Forda – „Mustang Mach-E wyprzedaż rocznika”.
Nie chodzi rzecz jasna o moje, czy szerzej – nasze redakcyjne – znakomite oceny, jakie elektrycznemu Mustangowi wystawiliśmy. Nieporównanie istotniejsze są powszechne pochwały, jakie Ford Mustang Mach-E, znany łowca nagród, zbiera od prawdziwych motoryzacyjnych autorytetów. Mogę się pogodzić z myślą, że nie wygrał Wielkiej Pardubickiej, bo regulamin nie puszcza. Jednak wyprzedaż rocznika w przypadku takiego samochodu, wobec jego wspaniałych ocen, może dziwić. Jestem dość daleko od marketingu i nie zamierzam dywagować, czy to „wyprzedaż zapasów”, „czyszczenie magazynów”, czy inna „oferta last minute”. Tym bardziej, że przez wiele miesięcy Mustang Mach-E był najchętniej kupowanym samochodem elektryczny w Polsce. W zestawieniu rocznym ustąpił tylko Tesli Model 3 i to o zaledwie szesnaście sztuk. Po prostu przyjmuję, że sprzedaż nadwyżki produkcyjnej przerzuconej z innych rynków wraz z wiosennymi wiatrami stała się faktem. Powody nie są ważne, liczy się akcja „Mach-E wyprzedaż rocznika”.
Przedwiośnie i Mach-E wyprzedaż rocznika
Jak sprawdziłem, salony Forda mają w ofercie wyprzedaży rocznika Mach-E wszystkie wersje napędowe elektrycznego Mustanga. Jeśli nie wszystkie w każdym mieście, to usłyszałem, że się w ramach sieci PGD dogadają i wymienią. „Bo to samochód ma jeździć za klientem, a nie odwrotnie”. Tu muszę przypomnieć, że Mach-E jest dostępny w wersji z napędem na tylną oś lub na osie obie. W pierwszym przypadku mamy do wyboru samochód o mocy 269 KM mocy z baterią o pojemności użytkowej 68 kWh lub 294 KM i 91 kWh baterii. Natomiast w przypadku wersji z napędem AWD możemy wybrać spośród trzech konfiguracji. Są to wersja o mocy 269 KM, z baterią 68 kWh oraz 351 KM, z akumulatorem 91 kWh. Trzecią jest wspomniany Mach-E GT o mocy 487 KM i 91 kWh pojemności użytkowej baterii.
Tak się dobrze złożyło, że największa jest dostępność Mustanga Mach-E w wersji AWD 351 KM. A właśnie tę, z uwagi na stosunek ceny do osiągów i zasięgu, uznaliśmy za optymalny wybór. My – to nic – jak zwykle ważniejsze jest to, że właśnie tę wersję najchętniej wybierają klienci.
Z dostępnością kolorów jest już trudniej, ale też zakładamy, że salony się wymienią i nie będziemy musieli jechać z Warszawy po samochód do Krakowa. W końcu Mustang swoje kosztuje, a salony sprzedać chcą; takie jest odwieczne prawo rynku. Przy okazji postanowiłem zapytać o elementy i właściwości Mustanga, które zaskoczyły klientów tak bardzo, jak mnie oferta „Mach-E wyprzedaż rocznika”.
Elektryczny Mustang i powody do zaskoczenia
Na zaskoczenie natrafiłem już przy wyborze kolorów. – Wielu klientów przychodzi do salonu z myślą o zakupie samochodu w którymś z mocnych lakierów, jak niebieski, pomarańczowy lub czerwony. Bo takie im do sportowego auta pasują – dzieli się opiniami Anna Sobczyk z katowickiego Multeximu. – Gdy jednak zobaczą, jak mocno Mustang Mach-E kipi stylem w kolorach stonowanych, często zmieniają wstępne decyzje. Top zaskoczeń na liście doradców salonu OMC Motors w Warszawie dotyczy z kolei komfortu podróżowania na tylnej kanapie. Nie dość, że siedzimy na miękkim, to wszyscy mają dużo miejsca na nogi, czemu przysłużyła się płaska podłoga. Nawet osoby o wzroście koło 190 cm (bez kapelusza) mają dość miejsca, co w sportowym samochodzie faktycznie może dziwić.
Wiele się mówi i wiele napisaliśmy o kompleksowym bezpieczeństwie, jakie zapewnia Mustang Mach-E. – Wśród rozbudowanych systemów, zaskoczeniem może być nawet drobiazg, który jednocześnie tę kompleksowość potwierdza. Za taki można uznać choćby fakt, że Mach-E nie ruszy z niedomkniętymi drzwiami – mówi Oskar Mączyński z salonu Ford PGD Bardzka we Wrocławiu. Także wnętrze, które jest w widoku minimalistyczne, zaskakuje kompleksową funkcjonalnością. Szerokość podłokietnika zobaczymy od razu, ale to, ile przedmiotów możemy zmieścić na półce pod ekranem, warte jest indywidualnego doświadczenia. Pojemność bagażnika z przodu także zaskakuje, bo to całe sto litrów. A przecież główny bagażnik też nie ma sportowego charakteru. Nominalnie mamy tu bowiem 322 litry przy maksymalnie podniesionej podłodze, a 402 litry po jej opuszczeniu. Z kolei kiedy chcemy załadować auto po dach… Nie Mustanga nie chcemy ładować po sam dach, zwłaszcza dach panoramiczny.
Do dachu panoramicznego Mustanga Mach-E mam osobistą słabość – tak mnie urzekł. Dlatego pozwolę sobie zasugerować, by w konfiguracjach i cenowych kalkulacjach uwzględnić pakiet Technology Plus, którego jest jednym z elementów. Przede wszystkim jednak zachęcam, by bliżej poznać elektrycznego Mustanga i otworzyć się na zaskoczenia. A potem dać się zaskoczyć ofertą „Mach-E wyprzedaż rocznika”.
Steve McQueen i akcja „Mustang Mach-E wyprzedaż rocznika”
Legenda Mustanga i filmowej postaci Franka Bullitta kusi mnie, by zadać absolutnie hipotetyczne pytanie. Czy mianowicie Steve McQueen byłby zainteresowany okazją „Mustang Mach-E wyprzedaż rocznika”? Oczywiście – zdecydowanie nie, bo najlepiej zarabiający aktor początku lat siedemdziesiątych brał co chciał, kiedy chciał i nie czekał na wyprzedaże. No i za jego czasów nie było Mustanga w wersji elektrycznej.
Kiedy podsumowywaliśmy zimowy test Mustanga, pozwoliliśmy sobie na rozwinięcie tytułu o zwrot „test Mustanga nowej epoki”. Faktycznie bowiem z nowej epoki jest. Takiej, w której nawet Steve McQueen, gdyby chciał pośmigać Mustangiem po zabytkowym centrum któregoś z europejskich miast, musiałby jeździć elektrykiem. W czasie pościgu mógłby stłuc ekran dotykowy wielkości notebooka (ponad 15 cali), ale mocy i przyspieszenia by mu nie brakło. Mustang GT Fastback Franka Bullitta, bohater najsławniejszego pościgu w światowej kinematografii, miał 325 koni mechanicznych. Z kolei Mustang Bullitt, którym Ford uczcił pięćdziesiątą rocznicę powstania kultowego filmu, liczy 460 KM. Tymczasem Mustang Mach-E GT ma koni mechanicznych 487 i kręci 830 niutków momentu obrotowego. I też obejmuje go akcja „Mach-E – wyprzedaż rocznika”.
Ponadto dziś nie musimy jak detektyw Bullitt męczyć się z manualną skrzynią biegów, nawet niechby została – jak u niego – czterobiegowa. Nie dość, że zyskujemy komfort przekładni automatycznej, to na dodatek – jak to w elektrykach – mamy system One Pedal Drive. Takie czasy i nasze oczekiwania komfortu, że trudno to moje wynurzenie uznać za żart. Szczególnie w korkach wygoda korzystania z jednego pedału jest nie do przecenienia, za to mniejsze zużycie energii dzięki rekuperacji – do wyceniania i doceniania. Oczywiście to nie moce silników i osiągi, którymi cieszą, określają przynależność do tej, czy innej epoki. Określa to przede wszystkim źródło ich płynnej i dostępnej bardzo szybko mocy. A ponadto każdy wie, że tych elementów budujących samochód naszych czasów jest co nie miara.
Radek Pszczółka
Zdjęcia: Łukasz Berdzik i Łukasz Skurzyński