Chyba nie jestem odosobniony w przekonaniu, że aut elektrycznych przybyło ostatnimi laty proporcjonalnie dużo więcej niż stacji do ich ładowania. Wiadomo, że zdecydowana większość osób, które użytkują samochód elektryczny, korzysta z przydomowych stacji. Kiedy jednak wybieramy się gdzieś dalej, musimy trasę zaplanować, a często się przy tym mocno nagłowić. Na dodatek nigdy nie mamy pewności, czy na stacji, do której dojedziemy, nie wisi informacja w rodzaju „Awaria dystrybutora”. O możliwych ułatwieniach, rozwiązaniach i dobrych nawykach traktuje ten wpis. Myśl, dlaczego uznałem za potrzebne, by o tym napisać, ma źródło w sytuacji z ładowarkami, którą obserwujemy w Polsce.
Infrastruktura energetyczna w postaci urządzeń końcowych, czyli stacji ładowania jest, niestety jednak, na wielu zawisły informacje „Stacja nieczynna”. Z mojego rozeznania wynika, że zarządzający centrami handlowymi i włodarze miast starają się stawiać takie stacje możliwie szybko. I stawiają, nie tylko przy największych centrach handlowych, ale nawet przy supermarketach. Niestety, stacji nie udaje się szybko uruchomić, z uwagi na brak przydziału mocy. Ten problem eksperci sygnalizowali już kilka lat temu, zanim elektromobilność się rozpędziła. Niestety zasiadający we władzach spółek energetycznych z większościowym udziałem skarbu państwa zostali w blokach startowych. Lub – jak kto woli – w wygodnych fotelach, do których są może nawet przyspawani. Dlatego nie nadążają za rozwojem elektromobilności i nie potrafią wypracować systemowych rozwiązań problemu. Oczywiście, że potrzebne są środki na inwestycje i te środki są, tylko wydawane nie na te inwestycje, co potrzeba. Żeby wpis nie brzmiał jak manifest polityczny, nie będę podawał przykładów i na tym opis tła kończę.
Wyprodukować samochód elektryczny to jedno
Bezpośrednim powodem, który skłonił mnie do takiego a nie innego wstępu, były wiadomości, jakie napłynęły w październiku z koncernu SEAT. Wszystkie trzy bardzo mocno akcentowały funkcjonalności nawigacji oraz aplikacji Easy Charging, które mają pomagać kierowcom w planowaniu trasy elektrykiem. Ktoś powie, że to zbyt daleko idąca zapobiegliwość, bo przecież ze stacjami ładowanie jest dobrze. Ale może być zdecydowanie lepiej, o czym przekonałem się planując zimą test elektryka z zamiarem zrobienia zdjęć nad Bałtykiem. A fakt, że producenci, bo przecież nie tylko SEAT, myślą o pełni naszego komfortu, zasługuje na uznanie. Z drugiej jednak strony, nie producenci elektryków powinni to robić, ale dystrybutorzy energii. Producent mógłby wyposażyć samochód elektryczny w większą baterię, gwarantując tym samym większy zasięg. Ale, po pierwsze, po co nam dodatkowa masa, skoro w 80% wykorzystujemy samochód na krótkie trasy. Po drugie, każdy producent zakładał przecież na etapie projektu, że sieć ładowania rozwinie się tak szybko jak elektromobilność.
Nie chodzi o to, żeby na każdym skrzyżowaniu była zamontowana ładowarka indukcyjna dostarczająca energii podczas stania na czerwonym świetle. Albo podczas zasilania „człowieków” w potrzebne do osobiste konsumpcji paliwo, bezprzewodowo ładowalibyśmy auta na McDrive’ie. Uwierają mnie nieczynne stacje ładowania, do których prądu nie dowieźli, jak ostatnio paliwa na stacje benzynowe narodowej sieci. Ojej, przestaję utyskiwać, bo naprawdę nie jest źle, a pozwolę sobie pochwalnie odnotować działania producenta w ułatwianiu elektromobilnym dalekich podróży. Akurat w tym przypadku hiszpańskiego producenta, dla którego samochód elektryczny wciąż jest produktem niszowym, ale już intensywnie o użytkownikach myśli. Czego dowodzi odnotowana intensywność okołoelektrycznych wiadomości z tego miesiąca.
Wesprzeć w nawigowaniu i ładowaniu to drugie
Mimo że CUPRA Born z akumulatorem 77 kWh zapewnia zasięg do 552 km, marka dba o spokój kierowcy na drodze do celu. Pierwszy samochód elektryczny hiszpańskiego koncernu (a wkrótce także kolejne nowości marki) odciąża kierowcę od planowania trasy precyzyjnymi funkcjami nawigacji pokładowej. Kalkulator zasięgu, który CUPRA rzecz jasna przygotowała, nie będzie nam potrzebny. W systemie modelu Born możemy ustawić wiele parametrów, nie tylko wybór z mapy ładowarek preferowanej sieci. Są to między innymi ustawienia minimalnego zasięgu przy ładowarce na trasie oraz w miejscu docelowym. Ponadto nawigacja w dynamiczny sposób zmienia plan ładowania, w zależności od wymuszonego warunkami drogowymi zużycie energii, korków i dostępnych objazdów. Sama zaproponuje optymalną na dany czas i warunki trasę do „prądopoju”. Wszystko oczywiście w zasięgu ręki i wzroku, bez jakichkolwiek czasochłonnych i angażujących uwagę kierowcy czynności.
Koncern SEAT zadbał także o jedną kartę do ładowania obsługującą stacje wielu sieci w Europie, zatem oczywiście także w Polsce. Dostęp do jednej z największych europejskich sieci ładowania szczególnie doceniają więc osoby, którym samochód elektryczny służy także do zagranicznych podróży. Mowa o karcie Elli, która znakomicie współpracuje z aplikacją CUPRA Easy Charging. Aplikacja umożliwia oczywiście filtrowanie wyników wyszukiwania punktów ładowania według kryteriów typu wtyczki, dostępności lub wydajności ładowarek oraz zdalne kontrolowanie ładowania. Dlaczego w sieci Elli nie ma ładowarek Orlenu i Tauronu, proszę mnie nie pytać; ważne, że jest wiele ładowarek GreenWay.
Bardzo optymistycznie brzmią prognozy dotyczące rozbudowy sieci ładowania nad Wisłą. W połowie roku mieliśmy w Polsce około 5,6 tys. publicznych punktów ładowania i obserwowany w ostatnim okresie przyrost skokowy. Czy w 2030 roku będziemy mieli sto tysięcy stacji ładowania, jak prognozuje Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych? Chciałbym w to wierzyć.
Radek Pszczółka
Zdjęcia: CUPRA