Raporty sprzedaży od 2011 roku jednoznacznie pokazują, że Nissan LEAF zbudował polski rynek samochodów elektrycznych. Te same źródła równie bezdyskusyjnie uzasadniają tezę, że model Qashqai, czyli ojciec-założyciel segmentu crossoverów, na nowo zbudował Nissana. Na rynku japońskim model pojawił się pod nazwą Dualis, wyraźnie wskazująca na dwoistość jego natury – połączenia cech limuzyny i SUV-a. Teraz Qashqai jest jednym z modeli marki, który w układzie e-Power łączy napęd elektryczny z energią spalinową. Jakie są efekty tego połączenia, prezentujemy relacjonując test Qashqai’a e-Power.
Zainteresowanych „Jak to działa?”, zapraszam do lektury wpisu „Czy to samochód elektryczny, czy hybrydowy”. Nissan opisuje tę wersję Qashqai’a hasłem „Samochód elektryczny, którego nie musisz ładować”. To jednoznaczne wskazanie na osiąganie dynamiki i płynności jazdy, jakie zapewnia elektryk oraz na wyeliminowanie tego, czego nie lubimy.
Oceny klientów przełożone na decyzje zakupowe
Zawsze cieszy nas, kiedy producent popularnego modelu nie spocznie na laurach ukontentowany rynkowym sukcesem, a wzbogaca gamę wersji tegoż modelu. Daliśmy temu wyraz choćby zastanawiając się, czy napęd e-Power napędzi popularność Qashqai’a. W przypadku Nissana Qashqai nie możemy mówić o rozwiązaniu na potrzeby wymaganej przepisami ograniczonej sumy emisji spalin dla producenta. Stwierdzenie, że Nissan uznał, iż takie rozwiązanie nam się po prostu należało, to także za mało. Nawet jeśli przyznamy, że protoplasta crossoverów zasługiwał na ukoronowanie swojej przebojowości wyjątkowym napędem. Jakie są zatem zalety hybrydy szeregowej i kogo takie rozwiązanie zainteresuje? Może przynajmniej w części odpowie nasz test Qashqai’a e-Power. Klienci już licznie odpowiedzieli na nową napędową propozycję Nissana. Raporty sprzedaży sieci Nissan Japan Motors pokazują, że co trzeci nabywca Qashqai’a wybiera wersję z napędem e-Power. Przyznaję, że taki udział jest dla mnie zaskoczeniem. Dlatego pozwolę sobie spojrzeć na zagadnienie najpierw od strony klientów, a dopiero potem od strony technologii.
W układ napędowy e-Power Nissan wyposażył także swojego flagowca – X-Traila. Model w tej wersji przybliżał nasz test Nissana X-Trail 4orce. A wracam do niego, ponieważ przywołane już statystyki sprzedaży pokazują, że aż 90% nabywców X-Traila wybiera wersję e-Power. – Tak duża różnica wynika z faktu, że kupujący X-Traila w zdecydowanej większości chcą korzystać z zalet napędu na cztery koła. Dlatego wybierają właśnie tę wersję i cieszą się napędem e-4orce – wyjaśnił mi Łukasz Tyrpa, dyrektor sieci Nissan Japan Motors. Wybór uznaję za w pełni uzasadniony, co doskonale rozumieją osoby, które poznały siłę dynamiki i sterowności e-4orce. – W przypadku Qashqai’a klienci rzadziej potrzebują napędu 4×4, za to chętnie korzystają z wygody, jaką zapewnia automatyczna skrzynia biegów. Wobec mało istotnej ich zdaniem różnicy w cenie, decydują się na połączenie zalet automatu i hybrydy – uzasadnia Łukasz Tyrpa. Przyznaje on jednocześnie, że z udziału napędu e-Power w sprzedaży jest zadowolony, tym bardziej, że ten stale rośnie.
Technologia szeregowa przynosząca komfort akustyczny
Kiedy mamy już narysowane przez klientów rynkowe tło, możemy przystąpić do tematu właściwego, jakim jest test Qashqai’a e-Power. Mając do dyspozycji pod nogą maksymalny moment obrotowy, można ruszyć z kopyta. Od razu poczujemy wspaniałą zapowiedź dynamicznej jazdy. „Hit the road Jack” – popędzamy konie – ale zaraz… Dlaczego tu jest tak cicho? Gdy jedziemy w trybie elektrycznym, cisza jest zrozumiała, ale gdy załączy się silnik benzynowy – już mniej. Tym bardziej, że przecież pod maską mamy jednostkę trzycylindrową, która do liderów cichości nie należy. „Cichość uczyniła się nagła” – mówi poeta, a ja się z nim przekomarzam, bo nie tyle nagła, co zaskakująca. Nie będę wchodził w teorię drgań i fal, na których opiera się dźwięk, bo jeszcze bym się w fizyce pogubił. Wszyscy jednak możemy sobie wyobrazić, że korzyści uszom przynosi konstrukcyjne oddalenie źródła fali akustycznej od drgań nośnika.
Muszę jednocześnie stwierdzić, że sama kabina jest bardzo dobrze wyciszona. Dźwięki spod opon (zimowych z indeksem oporów toczenia „C”) i świsty powietrza wokół nadwozia podczas jazdy, niespecjalnie wpływały na komfort akustyczny. Cichość w kabinie traktuję jako efekt uboczny połączenia napędu elektrycznego z silnikiem spalinowym. To niby oczywiste, bo przecież tego oczekujemy od hybrydy. Jednakże w porównaniu nawet do hybryd plug-in, w przypadku napędu e-Power akustycznie zyskujemy przy wyższych prędkościach. Jest w tym na pewno także zasługa kultury pracy wyjątkowego silnika trzycylindrowego. Jego wyjątkowość bierze się także z technologii zmiennego stopnia sprężania, uznanej za przełomową, jeśli nie rewolucyjną w autach produkcyjnych. Z patentu Infiniti – marki premium Nissana – na rynku europejskim możemy korzystać właśnie w układzie napędu e-Power.
Akcja dynamicznie wywołująca reakcję
Tak oto cisza w kabinie przebiła się na początek opinii i opisu wrażeń z testu Nissana Qashqai w wersji e-Power. Absolutnie nie oznacza to, że przyćmiła najważniejsze wrażenia z jazdy. A wręcz przeciwnie, bo oceniamy dynamikę przy wysokich obrotach silnika spalinowego. Cisza bowiem sprzyja milszemu, właściwemu kontemplowaniu przyjemności, czy to podczas codziennej jazdy, czy kiedy przeprowadza się test Qashqai’a e-Power. A przyjemności są wspólne, ponieważ nawet dynamicznemu przyspieszeniu towarzyszy jednostajnie płynny cichy, przytłumiony pomruk silnika. W kabinie nie usłyszymy skoków decybeli normalnie towarzyszących przechodzeniu na wyższe i coraz wyższe biegi. Ponieważ przy ruszaniu otrzymujemy zastrzyk energii o mocy, jakiej może dostarczyć sama bateria, nie jest to pełnia możliwości układu. Ale w zupełności wystarczy, zwłaszcza gdy pierwszych kilkaset metrów po wyjeździe z parkingu na miejską ulicę chcemy pokonać ekonomicznie i ekologicznie. Tym bardziej, że jeśli zechcemy i depniemy, pełną moc uzyskamy może w jakieś pół sekundy, jak w aucie spalinowym.
Mocy Qashqai e-Power ma nawet aż za dużo, zważywszy na ograniczenia prędkości. Depnięcie na pedał przyspieszenia po strzał energii potrzebnej do bezpiecznego wyprzedzania budzi natychmiastową reakcję układu. Nie tak gwałtowną jaką daje klasyczny kickdown, ale wystarczającą, a przy tym płynną. To oczywisty efekt braku skrzyni biegów i napędzania kół przez silnik elektryczny. Dzięki temu mamy także możliwość zdecydowanie szybszej niż w autach spalinowych zmiany kierunku jazdy, jeśli zajdzie taka potrzeba. Tu, nie tylko dla osób do których przemawiają liczby, musimy już wzbogacić test Qashqai’a e-Power o dane techniczne. Maksymalna moc silnika benzynowego to 158 KM przy 4600 obrotach na minutę, a maksymalny moment obrotowy – 250 niutonometrów. Z kolei parametry silnika elektrycznego to 190 KM mocy i 330 niutonometrów maksymalnego momentu obrotowego.
Odzyskiwanie energii decyzją kierowcy
Największe oszczędności na spalaniu uzyskujemy w ruchu miejskim, bo korzystamy głównie z akumulatora trakcyjnego. Poza tym, że silnik spalinowy zasila go w optymalnych momentach, to my – kierowcy doładowujemy go w procesie rekuperacji. Zgodnie z hasłem „Samochód elektryczny, którego nie musisz ładować” jesteśmy wolni od zaprzątania sobie głowy odzyskiwaniem energii. Robi to za nas komputer, któremu nie bardzo możemy się w robotę wtrącać, nawet gdybyśmy chcieli. Nie musimy wyrabiać sobie żadnych nawyków, z jednym wyjątkiem, jakim jest system e-Pedal, znany od czasów Nissana LEAF. Kolega redakcyjny, który przeprowadzał między innymi test X-Traila e-Power, bardzo go chwalił. Ja mniej, bo jakoś niełatwo było mi się przyzwyczaić do siły jego działania i e-Pedal często wyłączałem. Zwłaszcza, że jakieś 90% testu (około dziewięciuset kilometrów) odbyłem na szybkich drogach pozamiejskich. Setka to zawsze mało, więc po zaledwie stu kilometrach pokonanych w ruchu miejskim, nie mogę rościć sobie prawa do oceny.
Funkcja e-Pedal jest bardzo wygodna, co akurat stwierdzam odpowiedzialnie, ponieważ większość czasu jazdy możemy pokonywać z użyciem wyłącznie jednego pedału. Przy czym LEAF po zdjęciu nogi z pedału przyspieszenia zwalniał do zatrzymania. Natomiast Qqashqai e-Power zwalnia do prędkości pieszego, po czym się toczy. W ruch jednostajnie toczący wprawia samochód także zwolnienie hamulca po postoju, tak jak w samochodach spalinowych z automatycznymi przekładniami. To rozwiązanie bardzo wygodne podczas jazdy w korku, bo dajemy odpocząć stawowi skokowemu. Dlatego włączałem e-Pedal, gdy ruch spowalniał (rzadko) oraz w mieście (częściej).
E-Pedal jest mocniejszym stopniem rekuperacji, a przecież mamy jeszcze do dyspozycji, pod ręką, bo na tunelu centralnym, tryb jazdy „B”. Ten, bardzo przyjemny, bo bezobsługowy, jest pierwszym stopniem w odzyskiwaniu energii. Tym sposobem będziemy korzystać na rekuperacji, nawet jeśli nie włączymy funkcji e-Pedal. Jednym na trasie, a może i do spokojnej jazdy w mieście, ten pierwszy stopień dbałości o nasze środowisko i własny portfel w zupełności wystarczy, innym niekoniecznie.
Zaproszenie na test Qashqai’a e-Power
Mam dwa podstawowe wnioski po teście hybrydy szeregowej Nissana. Pierwszy: Jazda tą wersją jest jeszcze przyjemniejsza niż Qashqai’em Mild Hybrid. Drugi: Ile samochód spali najbardziej zależy od kierowcy, jego techniki jazdy i chęci korzystania z możliwości, jakie daje technologia. Z powodu przedstawionej powyżej nietypowej struktury swojego testu, nie pochwalę się własnymi osiągami w spalaniu. Tym bardziej, że nie były one tak chwalebne, jak uzyskane przez lepiej wprawionych w e-Pedale kolegów dziennikarzy. Na swoje wytłumaczenie mam jeszcze to, że nad morze jeździmy teraz głównie autostradą. To zaś, w połączeniu z dynamiką auta mocno skłania do przyjemności, która przesłoniła mi obowiązek wobec Pani i Pana. Ponieważ jednak, jak napisałem, najwięcej zależy od kierowcy – tym serdeczniej zapraszam na test Qashqai’a e-Power do najbliższego salonu Nissana. Może czasu na zaprzyjaźnienie z funkcją e-Pedal braknie, ale na zaprzyjaźnienie się z samochodem i jego napędem powinno wystarczyć.
Mamy teraz czas, kiedy żywe i uzasadnione staje się pytanie o właściwe polskiemu rynkowi motoryzacyjnemu promocje. Nie trafiłem w sieci na wyprzedaż rocznika Nissana, a na „sezonowe promocje”. Może jest to ta sama okazja do korzystnego zakupu, tylko inaczej nazwana. Wszystkim wszakże wiadomo, że największe korzyści osiągamy, jeśli odpowiadający nam samochód znajdziemy w magazynie (na dealerskim parkingu). Jeśli to duży parking, to mamy także duże pole do negocjacji – „A może opony zimowe do tego?”. Osobom, które już wcześniej myślały o Qashqai’u, a może nawet już go testowały, podsuwam link auta dostępne od ręki. Różne wersje Qashqai’a e-Power też tam znalazłem.
Ponieważ mój test Nissana Qashqai e-Power przyniósł także refleksje na temat kilku technologii innych niż napęd, do samochodu jeszcze wrócę. Teraz tylko ucieszę podróżników informacją, że Qashqai także w tej wersji napędu oferuje swoją godną pojemność bagażnika. Jest ona taka sama, jaką ma wersja mild hybrid w tej samej specyfikacji wyposażenia (tu 479 litrów).
Test, tekst, zdjęcia: Radek Pszczółka